Gdy
byłam małą dziewczynką mama co niedzielę oglądała tę samą komedię romantyczną.
Bohaterowie historii byli zagubionymi we współczesnym im świecie,
poszukiwaczami sensu życia. Dziewczyna – kusząca blondynka z długimi nogami,
miała 21 lat i właśnie zaczynała pracę w dobrze prosperującej korporacji. Była
po uszy zakochana w swoim nowym szefie – jak to bywa w filmach, wysokim,
nieziemsko przystojnym brunecie, noszącym jedynie garnitury. Pierwsze 30 minut
filmu opowiadało o nieudolnych próbach Natalie – bo tak miała właśnie na imię
blondwłosa seksbomba – zawrócenia w głowie swojemu pracodawcy. Siliła się i
trudziła, jednak ten miał za nic jej szczeniackie zaloty. W 40 minucie
postanowiła więc dać sobie spokój i wybrać się do klubu wraz ze swoją koleżanką
z czasów liceum. Klub ten był pełen pięknych mężczyzn i właśnie w tym gronie urocza
Nat odnalazła jeszcze bardziej uroczego Jacoba – młodego grafika komputerowego,
który pojawił się w dyskotece na prośbę przyjaciela, szukającego pociechy po
zerwaniu z dziewczyną. Natalie zawróciła mu tej nocy porządnie w głowie i tak
oto wylądowali w łóżku. Niestety ich losy potoczyły się niefortunnie, gdyż
dokładnie dzień po ich miłosnych igraszkach, szef panny Blond-Seks-Nogi jakby
to na zawołanie – zaczął się nią interesować. Zaprosił na kolację, kupił bukiet
róż, najlepszego szampana i tymże sposobem Natalie zaliczyła dwóch facetów w
dwa dni. Jake dowiedział się o tym zajściu i definitywnie zerwał kontakty ze
swoją miłością, a ta dopiero po tym przekonała się jakim jej szef jest
manipulantem (oczywiście chodziło mu tylko o zaciągnięcie jej do łóżka, potem
nawet nie raczył się do niej odezwać, a nawet, co więcej – wyprosił ją zaraz po całej zabawie) i że tak naprawdę kocha tylko chłopaka z klubu. Całość
kończyła się jak to przystało na komedię romantyczną – sceną na stacji
kolejowej, gdzie zdruzgotany grafik komputerowy czeka na pociąg do rodzinnego
miasta, a Natalie wbiega na peron, jej włosy falują przy każdym oddanym kroku,
krzyczy „Jacob, zaczekaj, muszę Ci coś wyznać”, Jacob czeka, Nat mówi wszystko
co leży jej na sercu, ten jej przebacza i oczywiście namiętny pocałunek wieńczy
to wybitne dzieło.
Szczerze
powiedziawszy nie wiem co mama widziała w tej komedii, ale dzięki jej obsesji
znałam dialogi prawie na pamięć. Dlatego też, gdy chłopak-szef-wykładowca pewnego
słonecznego, niedzielnego popołudnia oznajmił mi, że niepotrzebnie zostawiłam
dla niego całe swoje czeskie, studenckie życie i przeprowadziłam się do Paryża,
bo zostawia mnie dla młodszej o rok studentki malarstwa, jedyną rzeczą jaka
wydawała mi się sensowna było włączenie DVD i puszczenie „Dobrej i złej miłości”.
W końcu każda kobieta kiedyś dociera do takiego momentu w swoim życiu, że
komedia romantyczna o Jacobie, Natalie i jej szefie wydaje się nad wyraz
życiowa.
Tylko
gdzie mój Jacob?
Tak, tak, tak, tak, tak, tak, tak!!!!! <3
OdpowiedzUsuńO! O! O!
OdpowiedzUsuńProlog inny i przez to ciekawszy! Będę z tobą do końca, masz moje słowo i rękę, palec, noge, ha, ha, wszystko co byś chciała.
Czytam, kocham i zapraszam do siebie:)
buziaki
nd.
Przykro mi, ale to nie ja. Z tego, co pamiętam (a pamięć mam dobrą) nigdy nie pisałam opowiadań o skoczkach narciarskich ani nie miałam nicku Burton. Przykro mi, ale nie trafiłaś.
OdpowiedzUsuńTrafiłam tutaj, dzięki spisu opowieści, bo zaciekawiło mnie, komu będzie poświęcone to opowiadanie. Podoba mi się ten prolog. Więcej nic nie powiem, bo tak szczerze to nie wiem co jeszcze więcej mogę. To tylko prolog, mało się z niego dowiaduje, ale spełnił swoją rolę, czyli zaciekawił mnie i z chęcią przeczytam dalsze losy głównej bohaterki.
OdpowiedzUsuńKiedyś sama pisałam opowiadania o piłkarzach, ale niestety z tego zrezygnowałam i teraz postanowiłam tylko je czytać. Twoje będzie pierwsze, po tak długiej przerwie.
Będę wdzięczna jeśli poinformujesz mnie o nowej notce i również zapraszam do siebie. Jeśli oczywiście najdzie Cię ochota.
Pozdrawiam xx
{http://two-sides-of-destiny.blogspot.com/}
{http://ice-and-blood.blogspot.com/}
Fajowe. Bardzo oryginalne :)
OdpowiedzUsuńZaczynam czytać i.. WOW! Prolog jak przystało na prolog, wprowadza do opowiadania, w dodatku w sposób niesamowity, nie wyjaśniając tak naprawdę niczego, ale już zapoznając czytelnika z sytuacją, która... Nie ukrywajmy, nie jest za wesoła, kiedy dowiadujemy się, że nasza główna bohaterka jest taką filmową Natalie, ale jeszcze (o ile w ogóle przewidujesz) bez happy endu. Zabieram się za następne rozdziały :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
[simple-reaction]