Jako
dwudziestojednoletnia, opuszczona przez swojego partnera, Czeszka musiałam coś
zrobić ze swoim życiem. Zaprzestanie opuszczania swojego mieszkania na więcej
niż tydzień raczej nie pomagało mojej druzgocącej opinii o świecie zewnętrznym.
Poza tym nie wyglądałam też jakoś przesadnie towarzysko – jasne kosmyki włosów
dalej spoczywały w kucyku, który zdołałam spleść 5 dni temu, kiedy też to
ostatni raz postanowiłam wziąć prysznic. Sińce pod oczami i stara piżama
idealnie wpasowywały się w domową modę. Nie miałam ochoty wychodzić z łóżka.
Ale od czasu popsucia płyty z „Dobrą i złą miłością” moje urocze studio na
krańcach starej paryskiej dzielnicy, stało się strasznie puste i smutne. Tak więc przewinęłam się przez metalowe łóżko
i zakładając na nogi miękkie kapcie, chwyciłam za małe czarne urządzenie.
- Mila, czy ty do końca oszalałaś? – usłyszałam na powitanie. Lea
była moją jedyną dobrą koleżanką w Paryżu. Wpadłyśmy na siebie pierwszego dnia
studiów. Wybrała miejsce tuż obok mnie, uśmiechając się szeroko. Od tamtej pory
nie odstępowała mnie o krok.
- Też miło Cię słyszeć – odpowiedziałam z przekąsem – Jak tam mija
życie na uczelni?
- Bonnet Cię zatłucze. Czeka na Twój projekt od poniedziałku. Poza
tym wszyscy już wiedzą o rozstaniu z Durandem. Nie omieszkał przejść się po
korytarzu ze swoją nową zdobyczą. Szczerze powiedziawszy nie wiem co on w niej
widzi.
Moje
serce trochę zabolało. Mimo, że od początku starałam się traktować związek z
wykładowcą jako dobrą zabawę, z czasem coraz bardziej zaczynało mi zależeć.
Felix miał 42 lata i był naprawdę przystojny. Ale nie to mi zawróciło w głowie.
Kiedy rok temu przybył do Pragi na sympozjum na temat kultury mediów w ostatnim
dziesięcioleciu, urzekł mnie swoją elokwencją i żartobliwością. Potrafił
wszystko zręcznie obrócić w kawał. Więc kiedy podszedł do mnie i zapytał czy
nie umówiłabym się z nim na kawę – długo się nie zastanawiałam. Dałam się
wywieść w pole jak zwykła nastolatka. Nasz gorący romans trwał całe 10 miesięcy
– najpierw przyjeżdżał regularnie do stolicy Czech, lecz potem przestało nam to
wystarczać. Podjęłam decyzję o przeprowadzce do Paryża – bo właśnie tutaj Felix
miał swój wydział dziennikarstwa i telewizji. Rodzice nie byli zadowoleni, ale
ich jedynym warunkiem było kontynuowanie nauki. Zapłacili za bilet, wynajęli mi
mieszkanie i ze łzami w oczach pożegnali na lotnisku. Nie wiedziałam na co się
piszę – francuski znałam na poziomie podstawowym, ale tłumaczyłam sobie
wszystko miłością. I kiedy już nauczyłam się języka, poznałam trochę miasto,
znalazłam bratnią duszę, Felix wbił mi nóż w plecy. W dodatku upokorzył na
oczach znajomych, pokazując się w towarzystwie ukochanej na uczelni. Musiało
mnie boleć.
- Wiesz, nie mam jakoś ochoty o nim rozmawiać. Chciałabym raczej, abyś ze mną gdzieś
wyskoczyła wieczorem. Znudziło mi się trochę to przeżywanie tragedii w
pojedynkę. Jeszcze gubię się w tych wszystkich małych uliczkach, więc przydałby
mi się ktoś kto będzie w stanie dojechać do domu po nakrapianej imprezie –
żartowałam, a w słuchawce odpowiedział mi dziecinny chichot. Lea taka właśnie
była – trochę dziecinna, ale niezwykle serdeczna i miła. Miałam szczęście, że
na nią trafiłam.
- Możesz na mnie liczyć, kochana. Zjawię się o 21 i wybierzemy jakiś
bar, a potem ruszymy w świat! Przy okazji przyniosę Ci notatki, jeśli Cię to w
ogóle interesuje
- Interesuje, interesuje. Kończę, bo zanim zdołam doprowadzić się do
stanu używalności mogą minąć wieki. Do zobaczenia – odłożyłam telefon i przejrzałam
się w lustrze. Zdecydowanie wyglądałam jak wrak człowieka. Jedyne z czego byłam
zadowolona to utrata wagi. Przez ubiegłe siedem dni miałam w ustach tylko
kawałek suchej pizzy i trochę zupy, która została mi od czasu gdy jeszcze sobie
gotowałam. Ściągnęłam wysłużoną piżamę i weszłam pod prysznic. Jaką ulgę
poczułam rozplątując skołtunione włosy. Nie były zbyt długie, ale taki okres
nieogarnięcia zrobił z nich istne pobojowisko. Umyłam zęby, narzuciłam na
siebie szlafrok i zabrałam się za sprzątanie mojego jedynego pokoju. Oprócz
antresoli była w nim jeszcze mała, skórzana sofa, czarny stolik i telewizor,
który używałam od święta. Zgarnęłam wszystkie chusteczki, odkurzyłam podłogę i
ruszyłam na podbój kuchni. Ta była prawie nietknięta, gdyż jak wspominałam –
nie jadłam przesadnie dużo. Powycierałam kurz i mogłam dokończyć ogarniane własnego
ciała. Wysuszyłam kosmyki, które od razu nabrały blasku. Wyprostowałam końcówki
i spojrzałam w zwierciadło – znowu zaczynałam wyglądać jak człowiek. Nie byłam
pewna czy włosy mogą tak szybko rosnąć, ale zaczynały już sięgać ramion.
Rozpoczęłam nakładanie na twarz makijażu – stwierdziłam, że skoro dzisiaj mam
zacząć nowe życie warto zaszaleć. Pomalowałam mocno oczy, wyszczególniłam kości
policzkowe i wykończyłam wszystko różem. Ze swojej ubogiej garderoby
wyciągnęłam jedyną seksowną rzecz – obcisłą, szafirową sukienkę sięgającą kolan
i naciągnęłam ją na siebie. Dochodziła 21, więc czym prędzej wygrzebałam
jeszcze czarne szpilki i wyczekując w oknie Lei zabrałam się za opróżnianie
prezentu od Felixa – dziesięcioletniego wina z Bordeux. Gdy moja czarnowłosa
przyjaciółka pojawiła się w drzwiach, rzuciłam się jej na szyję.
- Dobrze Cię znowu widzieć! – wykrzyczałam. Bąbelki ewidentnie
dołączyły już do mojej krwi.
- Ciebie też Mila. Masz szczęście, że wypiłam coś w domu, bo inaczej
byłabym zła o to wino. – obie parsknęłyśmy śmiechem. Chwyciłam w dłoń małą
torebkę i wyszłyśmy ku przygodzie. Moje mieszkanie dzieliło zaledwie 5 minut od
centrum. Tata postarał się w tej kwestii. Zapewne nie było to tanią inwestycją,
ale jemu akurat nie zależało na pieniądzach – od zawsze je posiadał. Mój
dziadek uwielbiał motocykle do tego stopnia, iż pewnego dnia sprzedał wszystko
co miał i założył własną sieć produkcyjną tych maszyn. Szybko okazało się to
strzałem w dziesiątkę i tak oto również jego syn został wciągnięty w biznes.
Mamę poznał na studiach, których z resztą nie skończył, woląc zajmować się
papierkowymi sprawami w rodzinnej firmie. Moja cudowna rodzicielka pracowała do
pewnego czasu w banku, ale znudziło ją to i również została pochłonięta przez
dziadka milionera. Tak więc tylko ja wyłamałam się z tej tradycji i wyrosłam na
życiowego nieudacznika, który nawet nie potrafił znaleźć porządnego klubu.
Lea nie
była już w stanie zaprowadzić nas gdziekolwiek, dlatego też zostałam skazana na
pomoc spacerujących. Gdy weszłyśmy w jakąś uliczkę rodem z angielskich miast,
wiedziałam że trafiłyśmy w dziesiątkę. Usadowiłam Leę na jednym z krawężników,
podałam paczkę papierosów i sama ruszyłam w stronę grupki mężczyzn stojących
nieopodal. Pomyślałam, że oni na pewno będą wiedzieć, gdzie można najlepiej się
zabawić.
- Przepraszam, że przerywam moment na papierosa, ale potrzebuję
zasięgnąć porady – wybełkotałam po francusku z dość rażącym czeskim akcentem.
Niestety już samo nauczenie się tego języka było moim szczytem umiejętności,
dlatego też akcent został taki jak i przedtem.
- Panienka turystka? – odezwał się jeden z nich po angielsku. Reszta
tylko spoglądała głupkowato w moją stronę i obłapiała mnie wzorkiem. Zwróciłam
się więc w jego stronę i pokiwałam przecząco głową.
- Mieszkam tutaj od niedawna i chciałam zapytać o jakiś dobry klub.
Ale widzę, że się raczej nie dogadamy – zmieniłam język na angielski.
Odwróciłam się z zamiarem powrotu do osamotnionej Lei, ale któryś chwycił mnie
za rękę.
- Poczekaj – on też wyraźnie nie był ani Francuzem, ani Anglikiem.
Zaciągał dość śródziemnomorsko. Spojrzałam na niego i ujrzałam burzę loków.
Miał coś w sobie, więc postanowiłam dać mu szansę – Przepraszam za nich –
kiwnął na swoich towarzyszy – Niektórzy z nas dopiero co tutaj przyjechali i
staramy się jakoś lepiej poznać.
Skonsternowałam
się. Lepiej poznać? Zabrzmiało jakby mieli być jakimiś najlepszymi przyjaciółmi
na siłę lub pracować pod przymusem. Na widok mojej pytającej miny, lokaty
chłopak lekko się zdziwił.
- Nie wiesz kim jesteśmy?
- A niby czemu mam wiedzieć? Poznaliśmy się jakieś 5 minut temu.
Roześmiał
się jakbym opowiedziała najlepszy dowcip świata. Wszyscy się roześmiali, a mi
zrobiło się głupio, bo być może właśnie popełniłam największą gafę w historii
swojego marnego żywota.
- Jesteśmy piłkarzami – odezwał się ironicznie inny, wysoki, mocno
opalony – Gramy w PSG. Powinnaś wiedzieć, skoro tutaj mieszkasz.
- Nie interesuję się sportem i nie wiem co to PSG, także wybaczcie za
zakłócenie Wam tej cennej chwili i mam nadzieję, że już na siebie nie
wpadniemy.
Byłam podirytowana. Próżni, małostkowi gracze, którzy myślą, że są
pępkiem świata. Nigdy nie byłam fanką piłki i szczerze powiedziawszy nie
wiedziałam, co ludzie widzą w 10 facetach biegających za kawałkiem szmaty.
- A tak na odchodne, sportowcy chyba nie powinni palić? – rzuciłam
uszczypliwie wskazując na trójkę trzymających w dłoniach tytoń owinięty
bibułkami.
Krzyczeli coś w stylu „zaczepna, lubię takie”, ale już się nie
odwróciłam. Podeszłam do Lei i ruszyłyśmy w stronę pierwszego lepszego klubu z
nadzieją, że już więcej nie zobaczę żadnego z nich.
Tak się cieszę, że wróciłaś do tematyki piłkarskiej, jestem wniebowzięta, bo twoje historie mają specyficzny klimat, który wręcz uwielbiam.
OdpowiedzUsuńTen Felix to kawał drania, ale Mila ma szansę na nowy początek w Paryżu, nawet jeżeli eks zdążył się już pokazać z inną... Nie ma dziewczyna łatwo. Mam nadzieję, że się odnajdzie w mieście i odnajdzie klub. Kto wie, może David podąży za nią? D:
Czekam na dalszy ciąg.
Wyznam, że ja też się strasznie cieszę swoim powrotem do wątku piłkarskiego! Odnoszę wrażenie, że tylko to w pełni mnie satysfakcjonuje i sprawia, że mam zapał na doprowadzenie opowiadania do końca. Co do Felixa - myślę, że to dopiero początek jego wybryków i jeszcze nie raz udowodni, że nie zakończył tego epizodu w swoim życiu. Niestety Mila będzie musiała jeszcze trochę poczekać na spotkanie Davida :D
UsuńWreszcie tutaj dotarłam. Mam twój blog w pasku otwarty od wielu, wielu dni, ale ciągle coś mi przeszkadzało, żeby usiąść i skomentować. W każdym razie już jestem i na początek powiem, że bardzo podobał mi się dość "inny" pomysł na prolog, który przedstawiłaś. Już po nim wiedziałam, że bardzo chcę przeczytać to opowiadanie, zaś rozdział pierwszy całkowicie mnie w tym utwierdził. Muszę przyznać otwarcie, że nie znam Davida, ale chętnie o nim poczytam, jestem ciekawa, jak go wykreujesz, bo jak na razie mam o nim dobre zdanie. Ładnie się zachował, nie podejmując głupich żartów kolegów. Śmiać mi się chciało, gdy któryś powiedział do dziewczyny, że grają w PSG i powinna o nich wiedzieć. Ten pan ma o sobie chyba zbyt wysokie mniemanie. Zastanawiam się, czy moze dzięki zrządzeniu losu spotkają się w tym samym klubie, czy może ich kolejne spotkanie będzie w jakimś innym miejscu.
OdpowiedzUsuńCo do samej Mili, oczywiście współczuję miłosnego zawodu, który przeżyła. Można powiedzieć, iż rzuciła wszystko i porwała się nieco z motyką na słońce przeprowadzając no innego kraju za facetem. Może jestem pesymistką, ale chyba z góry wiedziałam, ze coś takiego się stanie,że takie związki nie wypalają. Niemniej jednak Felix zachował się okropnie. Niestety, nawet dorośli faceci często są niedojrzali i bawią ich te same zachowania co nastolatków. To smutne.Mam jednak nadzieję, że dzięki pomocy Lei i zapewne Davida Mila ułoży sobie życie w Paryżu.
Pozdrawiam i czekam na dalszy ciąg :)
Strasznie się cieszę, że do mnie zajrzałaś! To naprawdę wiele znaczy, kiedy osoby z takim talentem znajdują czas by przeczytać moje wypociny. Mam też nadzieję, że dzięki mnie trochę lepiej poznasz Davida, bo to naprawdę dobry zawodnik :)
UsuńPrzez to opowiadanie coraz bardziej sama chcę wrócić do takiej tematyki, ale wciąż się wstrzymuję. Nie miałabym chyba dobrego pomysłu na kolejną historię.
OdpowiedzUsuńW końcu pojawił się pan lokowaty z nagłówka. Tylko na chwilę, ale ta cała sytuacja wystarczyła, żeby na moich ustach pojawił się uśmiech. Jak dojdzie do następnego spotkania? Hmm?
I coś wyczuwam, że dziewczyny zaszaleją tego wieczoru. Dobrze, przyda jej się to. Mila w końcu pozwoli sobie na rozrywkę i zapomni o całym upokorzeniu.
Czekam na kolejny!
Pozdrawiam xx
Wróć, wróć! Naprawdę nie będziesz tego żałować - wystarczy popatrzeć na mnie. Zaczęłam znowu pisać o piłkarzach i tryskam optymizmem i weną.
Usuńprzepraszam za spam
OdpowiedzUsuńŻycie bywa okrutne zwłaszcza jeśli chodzi o niewinne, siedemnastoletnie dziewczyny po uszy zakochane w swoich nauczycielach języka angielskiego. Decidre nigdy nie pałała chęcią uczenia się angielskiego na poziomie zaawansowanym, jednak przystojny nauczyciel potrafi zdziałać cuda. Oliver ma dwadzieścia siedem lat, mnóstwo tatuaży i świadomość, że połowa damskiej populacji w University of Sheffield niemal mdleje na jego widok. Jest dupkiem cieszącym się powodzeniem u małolat, z żoną i małym dzieckiem w domu. Nigdy nie wykorzystał słabości żadnej z uczennic, jednak, gdy w szkole pojawia się Decidre wszystkie hamulce przestają działać. Rozpoczyna się gorący romans oparty na seksie i namiętności, z którego żadne z nich nie chce rezygnować.
zapraszam na pale-memories.blogspot.com
Przyszłam tu, aby ogłosić jeszcze raz, że czekam z niecierpliwością na następny rozdział. I muszę przyznać, że jakoś ciężko jest mi wyobrazić sobie Luiza z fajką... Pozdrawiam! :D
OdpowiedzUsuńCzas założyć fanklub! :D
UsuńOoo, dobry pomysł! I piękne zdjęcie w nagłówku <3
UsuńWłaściwie podoba mi się nieco inne spojrzenie na sportowców. To jednak trochę pozwala sobie uświadomić, że są normalnymi ludźmi i nie zawsze są tak idealni, jak byśmy sobie wyobrażali i chcieli sobie wyobrażać. Fajki? Normalna sprawa, chociaż jeśli się poważnie myśli o karierze piłkarza, to już niespecjalnie. Ale, ale, mamy już pierwsze udokumentowane spotkanie z Davidem. I może to nawet lepiej, że pierwsze wrażenie wcale nie jest takie idealne? :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
[simple-reaction]