12 lipca 2014

1: La Défense

Jako dwudziestojednoletnia, opuszczona przez swojego partnera, Czeszka musiałam coś zrobić ze swoim życiem. Zaprzestanie opuszczania swojego mieszkania na więcej niż tydzień raczej nie pomagało mojej druzgocącej opinii o świecie zewnętrznym. Poza tym nie wyglądałam też jakoś przesadnie towarzysko – jasne kosmyki włosów dalej spoczywały w kucyku, który zdołałam spleść 5 dni temu, kiedy też to ostatni raz postanowiłam wziąć prysznic. Sińce pod oczami i stara piżama idealnie wpasowywały się w domową modę. Nie miałam ochoty wychodzić z łóżka. Ale od czasu popsucia płyty z „Dobrą i złą miłością” moje urocze studio na krańcach starej paryskiej dzielnicy, stało się strasznie puste i smutne.  Tak więc przewinęłam się przez metalowe łóżko i zakładając na nogi miękkie kapcie, chwyciłam za małe czarne urządzenie.
- Mila, czy ty do końca oszalałaś? – usłyszałam na powitanie. Lea była moją jedyną dobrą koleżanką w Paryżu. Wpadłyśmy na siebie pierwszego dnia studiów. Wybrała miejsce tuż obok mnie, uśmiechając się szeroko. Od tamtej pory nie odstępowała mnie o krok.
- Też miło Cię słyszeć – odpowiedziałam z przekąsem – Jak tam mija życie na uczelni?
- Bonnet Cię zatłucze. Czeka na Twój projekt od poniedziałku. Poza tym wszyscy już wiedzą o rozstaniu z Durandem. Nie omieszkał przejść się po korytarzu ze swoją nową zdobyczą. Szczerze powiedziawszy nie wiem co on w niej widzi.
Moje serce trochę zabolało. Mimo, że od początku starałam się traktować związek z wykładowcą jako dobrą zabawę, z czasem coraz bardziej zaczynało mi zależeć. Felix miał 42 lata i był naprawdę przystojny. Ale nie to mi zawróciło w głowie. Kiedy rok temu przybył do Pragi na sympozjum na temat kultury mediów w ostatnim dziesięcioleciu, urzekł mnie swoją elokwencją i żartobliwością. Potrafił wszystko zręcznie obrócić w kawał. Więc kiedy podszedł do mnie i zapytał czy nie umówiłabym się z nim na kawę – długo się nie zastanawiałam. Dałam się wywieść w pole jak zwykła nastolatka. Nasz gorący romans trwał całe 10 miesięcy – najpierw przyjeżdżał regularnie do stolicy Czech, lecz potem przestało nam to wystarczać. Podjęłam decyzję o przeprowadzce do Paryża – bo właśnie tutaj Felix miał swój wydział dziennikarstwa i telewizji. Rodzice nie byli zadowoleni, ale ich jedynym warunkiem było kontynuowanie nauki. Zapłacili za bilet, wynajęli mi mieszkanie i ze łzami w oczach pożegnali na lotnisku. Nie wiedziałam na co się piszę – francuski znałam na poziomie podstawowym, ale tłumaczyłam sobie wszystko miłością. I kiedy już nauczyłam się języka, poznałam trochę miasto, znalazłam bratnią duszę, Felix wbił mi nóż w plecy. W dodatku upokorzył na oczach znajomych, pokazując się w towarzystwie ukochanej na uczelni. Musiało mnie boleć.
- Wiesz, nie mam jakoś ochoty o nim rozmawiać.  Chciałabym raczej, abyś ze mną gdzieś wyskoczyła wieczorem. Znudziło mi się trochę to przeżywanie tragedii w pojedynkę. Jeszcze gubię się w tych wszystkich małych uliczkach, więc przydałby mi się ktoś kto będzie w stanie dojechać do domu po nakrapianej imprezie – żartowałam, a w słuchawce odpowiedział mi dziecinny chichot. Lea taka właśnie była – trochę dziecinna, ale niezwykle serdeczna i miła. Miałam szczęście, że na nią trafiłam.
- Możesz na mnie liczyć, kochana. Zjawię się o 21 i wybierzemy jakiś bar, a potem ruszymy w świat! Przy okazji przyniosę Ci notatki, jeśli Cię to w ogóle interesuje
- Interesuje, interesuje. Kończę, bo zanim zdołam doprowadzić się do stanu używalności mogą minąć wieki. Do zobaczenia – odłożyłam telefon i przejrzałam się w lustrze. Zdecydowanie wyglądałam jak wrak człowieka. Jedyne z czego byłam zadowolona to utrata wagi. Przez ubiegłe siedem dni miałam w ustach tylko kawałek suchej pizzy i trochę zupy, która została mi od czasu gdy jeszcze sobie gotowałam. Ściągnęłam wysłużoną piżamę i weszłam pod prysznic. Jaką ulgę poczułam rozplątując skołtunione włosy. Nie były zbyt długie, ale taki okres nieogarnięcia zrobił z nich istne pobojowisko. Umyłam zęby, narzuciłam na siebie szlafrok i zabrałam się za sprzątanie mojego jedynego pokoju. Oprócz antresoli była w nim jeszcze mała, skórzana sofa, czarny stolik i telewizor, który używałam od święta. Zgarnęłam wszystkie chusteczki, odkurzyłam podłogę i ruszyłam na podbój kuchni. Ta była prawie nietknięta, gdyż jak wspominałam – nie jadłam przesadnie dużo. Powycierałam kurz i mogłam dokończyć ogarniane własnego ciała. Wysuszyłam kosmyki, które od razu nabrały blasku. Wyprostowałam końcówki i spojrzałam w zwierciadło – znowu zaczynałam wyglądać jak człowiek. Nie byłam pewna czy włosy mogą tak szybko rosnąć, ale zaczynały już sięgać ramion. Rozpoczęłam nakładanie na twarz makijażu – stwierdziłam, że skoro dzisiaj mam zacząć nowe życie warto zaszaleć. Pomalowałam mocno oczy, wyszczególniłam kości policzkowe i wykończyłam wszystko różem. Ze swojej ubogiej garderoby wyciągnęłam jedyną seksowną rzecz – obcisłą, szafirową sukienkę sięgającą kolan i naciągnęłam ją na siebie. Dochodziła 21, więc czym prędzej wygrzebałam jeszcze czarne szpilki i wyczekując w oknie Lei zabrałam się za opróżnianie prezentu od Felixa – dziesięcioletniego wina z Bordeux. Gdy moja czarnowłosa przyjaciółka pojawiła się w drzwiach, rzuciłam się jej na szyję.
- Dobrze Cię znowu widzieć! – wykrzyczałam. Bąbelki ewidentnie dołączyły już do mojej krwi.
- Ciebie też Mila. Masz szczęście, że wypiłam coś w domu, bo inaczej byłabym zła o to wino. – obie parsknęłyśmy śmiechem. Chwyciłam w dłoń małą torebkę i wyszłyśmy ku przygodzie. Moje mieszkanie dzieliło zaledwie 5 minut od centrum. Tata postarał się w tej kwestii. Zapewne nie było to tanią inwestycją, ale jemu akurat nie zależało na pieniądzach – od zawsze je posiadał. Mój dziadek uwielbiał motocykle do tego stopnia, iż pewnego dnia sprzedał wszystko co miał i założył własną sieć produkcyjną tych maszyn. Szybko okazało się to strzałem w dziesiątkę i tak oto również jego syn został wciągnięty w biznes. Mamę poznał na studiach, których z resztą nie skończył, woląc zajmować się papierkowymi sprawami w rodzinnej firmie. Moja cudowna rodzicielka pracowała do pewnego czasu w banku, ale znudziło ją to i również została pochłonięta przez dziadka milionera. Tak więc tylko ja wyłamałam się z tej tradycji i wyrosłam na życiowego nieudacznika, który nawet nie potrafił znaleźć porządnego klubu.
Lea nie była już w stanie zaprowadzić nas gdziekolwiek, dlatego też zostałam skazana na pomoc spacerujących. Gdy weszłyśmy w jakąś uliczkę rodem z angielskich miast, wiedziałam że trafiłyśmy w dziesiątkę. Usadowiłam Leę na jednym z krawężników, podałam paczkę papierosów i sama ruszyłam w stronę grupki mężczyzn stojących nieopodal. Pomyślałam, że oni na pewno będą wiedzieć, gdzie można najlepiej się zabawić.
- Przepraszam, że przerywam moment na papierosa, ale potrzebuję zasięgnąć porady – wybełkotałam po francusku z dość rażącym czeskim akcentem. Niestety już samo nauczenie się tego języka było moim szczytem umiejętności, dlatego też akcent został taki jak i przedtem.
- Panienka turystka? – odezwał się jeden z nich po angielsku. Reszta tylko spoglądała głupkowato w moją stronę i obłapiała mnie wzorkiem. Zwróciłam się więc w jego stronę i pokiwałam przecząco głową.
- Mieszkam tutaj od niedawna i chciałam zapytać o jakiś dobry klub. Ale widzę, że się raczej nie dogadamy – zmieniłam język na angielski. Odwróciłam się z zamiarem powrotu do osamotnionej Lei, ale któryś chwycił mnie za rękę.
- Poczekaj – on też wyraźnie nie był ani Francuzem, ani Anglikiem. Zaciągał dość śródziemnomorsko. Spojrzałam na niego i ujrzałam burzę loków. Miał coś w sobie, więc postanowiłam dać mu szansę – Przepraszam za nich – kiwnął na swoich towarzyszy – Niektórzy z nas dopiero co tutaj przyjechali i staramy się jakoś lepiej poznać.
Skonsternowałam się. Lepiej poznać? Zabrzmiało jakby mieli być jakimiś najlepszymi przyjaciółmi na siłę lub pracować pod przymusem. Na widok mojej pytającej miny, lokaty chłopak lekko się zdziwił.
- Nie wiesz kim jesteśmy?
- A niby czemu mam wiedzieć? Poznaliśmy się jakieś 5 minut temu.
Roześmiał się jakbym opowiedziała najlepszy dowcip świata. Wszyscy się roześmiali, a mi zrobiło się głupio, bo być może właśnie popełniłam największą gafę w historii swojego marnego żywota.
- Jesteśmy piłkarzami – odezwał się ironicznie inny, wysoki, mocno opalony – Gramy w PSG. Powinnaś wiedzieć, skoro tutaj mieszkasz.
- Nie interesuję się sportem i nie wiem co to PSG, także wybaczcie za zakłócenie Wam tej cennej chwili i mam nadzieję, że już na siebie nie wpadniemy.
Byłam podirytowana. Próżni, małostkowi gracze, którzy myślą, że są pępkiem świata. Nigdy nie byłam fanką piłki i szczerze powiedziawszy nie wiedziałam, co ludzie widzą w 10 facetach biegających za kawałkiem szmaty.
- A tak na odchodne, sportowcy chyba nie powinni palić? – rzuciłam uszczypliwie wskazując na trójkę trzymających w dłoniach tytoń owinięty bibułkami.

Krzyczeli coś w stylu „zaczepna, lubię takie”, ale już się nie odwróciłam. Podeszłam do Lei i ruszyłyśmy w stronę pierwszego lepszego klubu z nadzieją, że już więcej nie zobaczę żadnego z nich. 

11 komentarzy:

  1. Tak się cieszę, że wróciłaś do tematyki piłkarskiej, jestem wniebowzięta, bo twoje historie mają specyficzny klimat, który wręcz uwielbiam.
    Ten Felix to kawał drania, ale Mila ma szansę na nowy początek w Paryżu, nawet jeżeli eks zdążył się już pokazać z inną... Nie ma dziewczyna łatwo. Mam nadzieję, że się odnajdzie w mieście i odnajdzie klub. Kto wie, może David podąży za nią? D:
    Czekam na dalszy ciąg.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyznam, że ja też się strasznie cieszę swoim powrotem do wątku piłkarskiego! Odnoszę wrażenie, że tylko to w pełni mnie satysfakcjonuje i sprawia, że mam zapał na doprowadzenie opowiadania do końca. Co do Felixa - myślę, że to dopiero początek jego wybryków i jeszcze nie raz udowodni, że nie zakończył tego epizodu w swoim życiu. Niestety Mila będzie musiała jeszcze trochę poczekać na spotkanie Davida :D

      Usuń
  2. Wreszcie tutaj dotarłam. Mam twój blog w pasku otwarty od wielu, wielu dni, ale ciągle coś mi przeszkadzało, żeby usiąść i skomentować. W każdym razie już jestem i na początek powiem, że bardzo podobał mi się dość "inny" pomysł na prolog, który przedstawiłaś. Już po nim wiedziałam, że bardzo chcę przeczytać to opowiadanie, zaś rozdział pierwszy całkowicie mnie w tym utwierdził. Muszę przyznać otwarcie, że nie znam Davida, ale chętnie o nim poczytam, jestem ciekawa, jak go wykreujesz, bo jak na razie mam o nim dobre zdanie. Ładnie się zachował, nie podejmując głupich żartów kolegów. Śmiać mi się chciało, gdy któryś powiedział do dziewczyny, że grają w PSG i powinna o nich wiedzieć. Ten pan ma o sobie chyba zbyt wysokie mniemanie. Zastanawiam się, czy moze dzięki zrządzeniu losu spotkają się w tym samym klubie, czy może ich kolejne spotkanie będzie w jakimś innym miejscu.
    Co do samej Mili, oczywiście współczuję miłosnego zawodu, który przeżyła. Można powiedzieć, iż rzuciła wszystko i porwała się nieco z motyką na słońce przeprowadzając no innego kraju za facetem. Może jestem pesymistką, ale chyba z góry wiedziałam, ze coś takiego się stanie,że takie związki nie wypalają. Niemniej jednak Felix zachował się okropnie. Niestety, nawet dorośli faceci często są niedojrzali i bawią ich te same zachowania co nastolatków. To smutne.Mam jednak nadzieję, że dzięki pomocy Lei i zapewne Davida Mila ułoży sobie życie w Paryżu.
    Pozdrawiam i czekam na dalszy ciąg :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie się cieszę, że do mnie zajrzałaś! To naprawdę wiele znaczy, kiedy osoby z takim talentem znajdują czas by przeczytać moje wypociny. Mam też nadzieję, że dzięki mnie trochę lepiej poznasz Davida, bo to naprawdę dobry zawodnik :)

      Usuń
  3. Przez to opowiadanie coraz bardziej sama chcę wrócić do takiej tematyki, ale wciąż się wstrzymuję. Nie miałabym chyba dobrego pomysłu na kolejną historię.
    W końcu pojawił się pan lokowaty z nagłówka. Tylko na chwilę, ale ta cała sytuacja wystarczyła, żeby na moich ustach pojawił się uśmiech. Jak dojdzie do następnego spotkania? Hmm?
    I coś wyczuwam, że dziewczyny zaszaleją tego wieczoru. Dobrze, przyda jej się to. Mila w końcu pozwoli sobie na rozrywkę i zapomni o całym upokorzeniu.
    Czekam na kolejny!

    Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wróć, wróć! Naprawdę nie będziesz tego żałować - wystarczy popatrzeć na mnie. Zaczęłam znowu pisać o piłkarzach i tryskam optymizmem i weną.

      Usuń
  4. przepraszam za spam

    Życie bywa okrutne zwłaszcza jeśli chodzi o niewinne, siedemnastoletnie dziewczyny po uszy zakochane w swoich nauczycielach języka angielskiego. Decidre nigdy nie pałała chęcią uczenia się angielskiego na poziomie zaawansowanym, jednak przystojny nauczyciel potrafi zdziałać cuda. Oliver ma dwadzieścia siedem lat, mnóstwo tatuaży i świadomość, że połowa damskiej populacji w University of Sheffield niemal mdleje na jego widok. Jest dupkiem cieszącym się powodzeniem u małolat, z żoną i małym dzieckiem w domu. Nigdy nie wykorzystał słabości żadnej z uczennic, jednak, gdy w szkole pojawia się Decidre wszystkie hamulce przestają działać. Rozpoczyna się gorący romans oparty na seksie i namiętności, z którego żadne z nich nie chce rezygnować.

    zapraszam na pale-memories.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Przyszłam tu, aby ogłosić jeszcze raz, że czekam z niecierpliwością na następny rozdział. I muszę przyznać, że jakoś ciężko jest mi wyobrazić sobie Luiza z fajką... Pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czas założyć fanklub! :D

      Usuń
    2. Ooo, dobry pomysł! I piękne zdjęcie w nagłówku <3

      Usuń
  6. Właściwie podoba mi się nieco inne spojrzenie na sportowców. To jednak trochę pozwala sobie uświadomić, że są normalnymi ludźmi i nie zawsze są tak idealni, jak byśmy sobie wyobrażali i chcieli sobie wyobrażać. Fajki? Normalna sprawa, chociaż jeśli się poważnie myśli o karierze piłkarza, to już niespecjalnie. Ale, ale, mamy już pierwsze udokumentowane spotkanie z Davidem. I może to nawet lepiej, że pierwsze wrażenie wcale nie jest takie idealne? :D

    Pozdrawiam
    [simple-reaction]

    OdpowiedzUsuń

Każda opinia zostawiona pod rozdziałem jest dla mnie przeogromnie ważna - to znak, że to co robię jest coś warte. Dlatego też staram się odpowiadać na każdy komentarz - czasami wychodzi mi to płynnie, czasami trzeba trochę poczekać. Dziękuję serdecznie za każde słowo!