Drogi
Davidzie Luizie Moreira Marinho,
Piszę do Pana ten list, bo choć nie powinnam – czuję się zobowiązana
do opowiedzenia Panu wszystkiego, co się
wydarzyło.
Przyjechał Pan tutaj z Paryża, a ja zatrzasnęłam Panu drzwi przed
nosem. Musi Pan jednak zrozumieć, że niełatwo patrzy się w oczy kogoś, kto
zabrał mi córkę. Bo Mila przyjechawszy do Pragi, nie była już tą dziewczyną,
którą żegnałam na lotnisku ze łzami w oczach. Złamał ją Pan, a ona nie dała
rady się pozbierać. Podejrzewam, że o zaistniałej sytuacji dowiedział się Pan
od niejakiego Auriela Momarte – Mila często wspominała, że był jej jedynym
przyjacielem w Paryżu. Gdyby nie on, zapewne żyłby Pan w błogiej nieświadomości.
Wszem i wobec chciałam Panu nakreślić to, co działo się tutaj, gdy Pan jeszcze
o niczym nie wiedział.
Mila przyleciała do Pragi bez żadnego bagażu, trzymając jedynie w
ręce torebkę. Cierpiała, ale przez długi czas nie chciała powiedzieć dlaczego
zdecydowała się na wyjazd. O Panu nie wspominała w ogóle. Dlatego, gdy pewnego
środowego popołudnia stanęła w drzwiach kuchni zapłakana, ściskając z całych
sił mały, biały patyk – nie wiedziałam, jak się zachować. Sama podjęła decyzję,
co zrobi. Nie prosiła o pieniądze, nie mówiła też, co zamierza. Gdy bagaże
dotarły do naszego domu – jej już nie było. Zadzwoniła z Berlina, że jest cała
i zdrowa i byśmy na razie dali jej spokój. Chciała przeżyć tę tragedię sama.
Posłuchaliśmy jej, zupełnie nieświadomi, jaką krzywdę sobie wyrządza.
Dlatego, gdy stanął Pan w progu, pierwsza myśl, jaka mi się nasunęła,
to zaserwowanie Panu siarczystego policzka. Proszę mi wybaczyć, ale Pana
tłumaczenie na temat wielkiego błędu i ogromnej miłości, jaką dalej ją Pan darzy
i że chce Pan do niej wrócić, wywołało u mnie tylko jedną reakcję. Proszę mi
wybaczyć również to, że nie mogę spojrzeć Panu w oczy. I to, że obwiniam Pana
za zabranie mi córki. To co po niej zostało, nie było nawet wrakiem – było
stertą kości i mięśni, zupełnie bez duszy i uczuć. Wypompował Pan z niej
wszelką radość, szczęście, chęć do życia. Teraz nawet nie wiem gdzie przebywa.
A nawet gdybym wiedziała – nigdy bym Panu nie powiedziała. Wyrządził Pan
ogromną krzywdę nie tylko jej, ale i sobie. Stracił ją Pan bezpowrotnie. My,
jej rodzice, rodzina, przyjaciele – również. To do czego została zmuszona,
wytrąciło jej z rąk ostatnie resztki nadziei na lepsze jutro. Gdy zadzwoniła z
Monachium jedyne co powiedziała, to że nie mogła znieść myśli, że jej dziecko
będzie wychowywane bez ojca. I że nie jest na to gotowa. Na pewno nie sama.
Zdecydowała się na radykalny krok. I to ją zabiło. Zabiło też Pana. I Wasze
nienarodzone dziecko.
Jeśli kiedyś, w przyszłości będzie miał Pan zamiar kogoś winić, za to
co się stało – ma Pan możliwość winienia tylko i wyłącznie siebie. Bo, gdy
deklaruje się miłość trzeba być poważnym w swoich działaniach. Pańskie uczucie
odebrało mi Milę. I tego nigdy nie zapomnę, nawet jeśli jej uda się jakoś wyjść
na prostą.
Życzę Panu udanego życia i samych sukcesów w karierze zawodowej.
Życzę również, by nigdy nie doświadczył Pan takiej krzywdy, jaka spotkała moją
ukochaną córkę.
Nie liczę na odpowiedź i nie chcę jej.
Z wyrazami szacunku,
Pavla
Dobravkowa,
matka
Mili Dobravkowej
Ostatnio się nie odzywałam, ale jakoś, nie wiem, nie umiem zebrać swoich myśli i ich spisać. Ale czytałam i strasznie się przyzwyczaiłam do tego fanfika, i smutno mi, że to już koniec, ale zakończenie jest tak otwarte, że nie mogę się już doczekać drugiej części. ;)
OdpowiedzUsuńPlusem było to, że Mila zmądrzała. Chodzi mi o Felixa. Że nie poleciała do niego, że wybrała Davida i przy tym wyborze została. Trochę głupio, że nie walczyła o Davida, ale w sumie jej się nie dziwię, bo ja też na jej miejscu wolałabym wyjechać niż na siłę zmuszać faceta, żeby ze mną był, kiedy on woli swoją eks. To było strasznie niefajne z jego strony, że ot tak poleciał do tej Sary, ale sądząc po końcówce, musiał się nieźle rozczarować. Karma bicz.
Wnioskuję po słowach mamy Mili, że była w ciąży z Davidem, ale postanowiła usunąć dziecko, ta? No to teraz będzie jeszcze trudniej. Cholernie jestem ciekawa, co planujesz na drugą część. Trzymaj się!
I cóż innego mogłaś zafundować nam, czytelnikom, na sam koniec, jak nie kolejne zupełne zaskoczenie. Inna perspektywa tej historii pozwala spojrzeć na nią z drugiej strony, znacznie prostszej, postrzeganie Mili było bardziej skomplikowane.
OdpowiedzUsuńZacznę może od wielkich podziękowań za to, że na głównego bohatera wybrałaś nie kogo innego jak Davida Luiza, o którym opowiadań jest nie dość, że mało, to jeszcze są tak wyidealizowane, że naprawdę nie da się tego czytać. Natomiast te było niebanalne w swojej banalności i to było w niej najlepsze. Studentka, której zadaniem jest przeprowadzenie wywiadu ze sportowcem, przeradzanie się ich spotkań w przyjaźń, ale jednocześnie wiele problemów, widma przeszłych związków i splot zdarzeń kończący wszystko, pojawienie się tej trzeciej, którą David bez wątpienia wciąż kochał. Właśnie to, że bohaterowie wciąż błądzili i nie byli nieomylni w podejmowaniu decyzji urzeka najbardziej.
Połowy zachowań Mili nie pochwalałam, drugiej kompletnie nie rozumiałam. Ale główna bohaterka nie była z pewnością "bezpłciowa" i wydaje mi się, że to dobrze, że wzbudzała tak wiele emocji. Jednak, ostatnia jej decyzja przejścia tego w samotności była najlepszym, co mogła zrobić. Bo będzie jej ciężko, bez wątpienia, bo po tym związku pozostanie coś więcej aniżeli wspomnienia i całą odpowiedzialność za to weźmie ona i tylko ona.
A słowa matki Dobravkowej są dobrym podsumowaniem, bo ostatecznie to David schrzanił.
No, miło będzie kiedyś powrócić do tej historii i ponownie przez to przejść. Na razie czekam cierpliwie na rozpoczęcie drugiej części.
Ściskam! ;*
Zagnał mnie tu po przerwie (paradoksalnie) brak czasu i wiele skrajnych emocji. Ten list jest najprawdopodobniej najlepiej napisanym listem w dziejach polskiego blogspota. Mogę się mylić, ale jeśli nie jest najlepszy, znajduje się w tak ścisłej czołówce, że pozostaje mi tylko pogratulować. I popłakać. Bo słowa ścisnęły mnie za gardło i sprawiły, że po raz kolejny doszłam do wniosku, że powinnam się jak najszybciej zwijać ze świata opowiadań :')
OdpowiedzUsuńDo rzeczy - sytuacja Mili niezwykle, niesamowicie, po prostu maksymalnie trudna. Nie poradziła sobie, ale trudno oczekiwać, żeby przy okazji kompilacji takich tragedii radziła sobie bez zarzutu. Nie chcę pamiętać takiego Davida i nie chcę tak go sobie utożsamiać, tylko tyle jeśli chodzi o łączenie skojarzeń ze sfery rzeczywistej i fikcyjnej. Opowiadanie doskonałe. Tyle powiem, bo cierpię na niedobór odpowiednich słów, ale to i tak będzie bardzo, bardzo mało.
Pozdrawiam♥
[simple-reaction]
Na prawdę, nie wiem, co mam napisać. Powiem tyle płakałam przy tej części tak się wzruszyłam. Czekam z niecierpliwością na drugą część. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCzytając ten epilog nie do końca chyba byłam świadoma, że to naprawdę się stało, cały czas miałam wrażenie, że śnię, że mi się wydaje, a teraz, gdy nadeszła pora, żeby coś napisać, mam pustkę w głowie.
OdpowiedzUsuńPamiętam, że pod kilkoma poprzednimi notkami wyraziłam pragnienie, żeby David i Mila odnaleźli drogę do wspólnej miłości, jednak teraz nie jestem do końca pewna, czy nadal podtrzymuję tę opinię. Nie wyobrażam sobie, jak ogromny ból musiała czuć dziewczyna, żeby zdecydować się na taki krok, ani jakie piętno owa decyzja na niej odcisnęła.
Nie spodziewałam się, że prolog zostanie napisany z perspektywy jej matki, ale teraz uważam, iż była to najlepsza decyzja, bo kto może lepiej opisać ból własnego dziecka, jak nie matka, której nie da się oszukać. Matka, która zawsze wie, co czuje jej córka. Mila mogła udawać przed całym światem, ale nie przed rodzicielką. Nie dziwię się więc też słowom, które ta skierowała do Davida, bo bądź co bądź to on podciął Mili skrzydła, to przez niego z dawniej wesołej dziewczyny stała się wrakiem człowieka, to on odebrał ją rodzicom. I tu nie pomogą słowa, że wciąż ją kochał, gdyby kochał naprawdę nie porzuciłby jej w ten sposób. A zresztą jestem zdania, iż nie ma czegoś takiego jak miłość do dwóch osób. Nie mógł kochać zarówno jej, jak i swojej byłej dziewczyny.
Także jeszcze raz, dziękuję za tę historię, na pewno na długo zostanie ona w moim sercu, cieszę się na jej kontynuację, ale nie wiem, czy David i Mila powinni być razem, przynajmniej teraz mam takie odczucie, a co się stanie, zobaczymy. :)
Pozdrawiam :*
Hej, chiałabym skomentować już 2 czesc, ale nie można z anonima :(
OdpowiedzUsuńWynik mojego niedopatrzenia, już wszystko naprawione :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWoow, mega :) !
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że nigdy wcześniej nie czytałam czegoś tak wyjątkowego. Znakomicie wykreowałaś postać Mili, jak i Davida czy Felixa. Uderzył we mnie fakt, że Mila usunęła ciążę, choć powoli staram się zrozumieć jak wielki ból czuła ona po utracie ukochanego, z którym mogłaby być ..aż do śmierci. Zupełnie inaczej spojrzałam na Paryż, który tak naprawdę pewnie można porównać do Katowic, Gdańska, Wrocławia, każdego normalnego miasta, które pełne jest problemów, dziwnych ludzi i dziwnych wydarzeń. Nic nie jest idealne, taka jest prawda.
OdpowiedzUsuńDziękuje za wszystko, co wyniosłam czytając Twoje opowiadanie, zmykam na Twojego drugiego bloga, ciekawa jak dalej potoczą się losy Mili.
Buziaki, Hope