Ganiłam się w myślach z dobre 10 minut zanim odważyłam się przejść
przez wielkie, szklane drzwi z logiem PSG. Od razu przytłoczyła mnie czystość
jaka panowała wewnątrz – piękny dywan w granatowym kolorze wydawał się być
idealnie przystrzyżony, by w każdym miejscu miał taką samą gęstość. Mój
butelkowo zielony komplecik nad wyraz niekorzystnie prezentował się na jego
tle. Podeszłam do wypolerowanej na błysk, czarnej lady, za którą powinna stać
sekretarka i zadzwoniłam trzykrotnie w złoty dzwoneczek. Zaczęłam zastanawiać
się, po co w gmachu prezesury jakiegoś klubu piłkarskiego, hotelowy przyrząd,
ale po chwili stwierdziłam, że już nic tego dnia mnie nie zdziwi. Usadowiłam
swój tyłek na zamszowej kanapie w kolorze grafitu - ona również była
wyszczotkowana dokładnie w tą samą stronę na całej powierzchni. Sprzątaczka
musi mieć tutaj naprawdę dużo pracy. Postanowiłam opanować panikę, w jaką
wpadłam w momencie ujrzenia tego okazałego budynku i przygotować taktykę, by
chociaż przegrać bitwę z honorem. Wpadłam na pomysł, by wyliczyć wady i zalety
jakie na ten moment posiadam: zalety były takie, że nikt mi nie przeszkadzał w
ich wymyślaniu, a wady znów takie, że byłam zupełnie nieprzygotowana na rozmowę
ze sportowcem, nie znałam nazwiska ani jednego piłkarza, który grałby w tym
klubie, do niedawna nawet nie wiedziałam, że taki zespół w ogóle istnieje, poza
tym byłam już chyba spóźniona i co najważniejsze: mój przepiękny garnitur dość
wyraziście gryzł się z granatem podłogi.
- Pani na brunch? – ktoś przerwał mi wywód. I
chyba lepiej, bo jeszcze trochę i poddałabym się walkowerem. Odwróciłam głowę i
spostrzegłam filigranową blondynkę ubraną w białą garsonkę. Jej oczy były duże
i miałam wrażenie, że przeszywa mnie na wylot. Zajęło mi dobrą chwilę
zrozumienie czego tak naprawdę ode mnie chce. Pokiwałam tylko znacząco głową, a
ta wskazała mi drogę do miejsca, w którym odbywało się całe zajście.
Sala była ogromna – cała pomalowana w jasną szarość z oczywistym –
granatowym dywanem na podłodze. Przy wielkich oknach ustawione zostały stoły,
na których leżały białe obrusy i ogrom przekąsek. Dokładnie naprzeciwko stały
krzesła, na których usadowiło się już znaczne grono gości. Niepewnie
przekroczyłam próg i rozejrzałam się wkoło – prawie wszyscy z mojej grupy
znaleźli już sobie „ofiary” i ewidentnie rozpoczęli przeprowadzanie wywiadu.
- Jak zawsze gustownie na czas – głos Felixa
nagle dobiegł mojego ucha. Poczułam jak jego silne perfumy docierają do moich
nozdrzy i delikatnie je drażnią. Był tutaj. Stał dosłownie kilka centymetrów
dalej i nachylał się w moją stronę. Nie mogłam się obrócić – to tylko upewniło
by go w przekonaniu, że jestem tak krucha, jak mu się wydaje.
- Dlatego mam go za mało, by zajmować się
konwersowaniem z Tobą – rzuciłam ostro i zostawiłam go w tyle ruszając w stronę
poczęstunku. Stwierdziłam, że skoro i tak mam oblać to zaliczenie to
przynajmniej będę miała z tego trochę przyjemności. Chwyciłam w dłoń talerzyk i
zaczęłam przeszukiwać zawartości wielkich, posrebrzanych płyt.
- Ta sukienka z piątku znacznie bardziej
pasowałaby do wystroju pomieszczenia – znowu ktoś mnie zaskoczył. Upuściłam
chwycony przed chwilą kawałek sera pleśniowego i gwałtownie spojrzałam w prawo.
Chłopak z lokami na głowie spoglądał na mnie z zaciekawieniem. Był ubrany w
idealnie skrojony czarny garnitur i musiałam przyznać, że moja kobieca
mentalność nie pozwalała nie zwrócić uwagi na jego atrakcyjność.
- Los bywa okrutny, że każe nam na siebie
wpadać z taką częstotliwością – odpowiedziałam z przekąsem, a na jego twarzy
pojawił się łobuzerski uśmiech. Nie potrafiłam nie poddać się temu urokowi.
- Tak, rzeczywiście nie wiem czym sobie
zasłużyliśmy na takie traktowanie przez wolę bożą… - dało się wyczuć sarkazm w
jego głosie – Pani tak tutaj w celach rozrywkowych, czy do pracy? Z tego co
pamiętam, nie jest Pani zbytnią fanką piłki nożnej.
Był wredny, ale to sprawiało, że jeszcze bardziej mi się podobał.
Cholera, przyszłam do pracy, a nie na randkę.
- I tu mnie Pan ma. Wpadłam przeprowadzić
wywiad, który miał zaważyć na moim całym życiu w Paryżu, ale widzę, że raczej
wszyscy gracze są już zajęci, dlatego stwierdziłam, że skoro mam wszystko
stracić, to przynajmniej się najem. W końcu niecodziennie można mieć
przyjemność spróbowania tak starych serów pleśniowych.
Piłkarz zaśmiał się cicho i pokręcił głową jakby nie wierząc w to co
właśnie powiedziałam.
- Przyjechała Pani do Paryża, tylko po to by
jeść ser pleśniowy?
- Nie tylko, przyjechałam też by skończyć
studia, zostać cenioną dziennikarką, założyć rodzinę, kupić dom, nauczyć się francuskiego,
ale tak – w gruncie rzeczy ser był czynnikiem, który głównie nakłonił mnie do
przeprowadzki. – oboje wybuchliśmy chichotem, a wszyscy zgromadzeni zwrócili
się w naszą stronę. Felix patrzył na mnie swoim jadowitym wzrokiem nie okazując
żadnych uczuć. Przez myśl przemknęło mi, że może jest zazdrosny, ale od razu
wybiłam to sobie z głowy. Nie należał to tego typu mężczyzn, którzy rzucają
swoje kobiety, a potem zdają sobie sprawę jak wielki błąd popełnili. Prędzej
obawiał się, że po prostu nabijam się z niego. Jego duma z pewnością by tego
nie zniosła.
- Niegrzeczność z mojej strony. Nie
przedstawiłem się. David Luiz – chłopak wyciągnął rękę w moją stronę, a ja
odwzajemniłam tę czynność.
- Mila Dobravkowa. Miło mi.
- A tak z innej beczki. Mnie jeszcze nikt nie
wytropił, więc masz szansę. Korzystaj – posłał mi zabójczo pociągające spojrzenie.
Miałam wątpliwości czy ze mną flirtuje, czy po prostu jest taki dowcipny, ale
postanowiłam pociągnąć tę zabawę.
- Uważaj, bo skorzystam nie raz.
- To co jutro o 20 w Fleur?
Totalnie mnie zaskoczył swoją propozycją. Naprawdę myślałam, że żartował.
Ale jego mina była bardzo poważna.
- 20 w Fleur – potwierdziłam stanowczym tonem
i kiwając znacząco głową, odeszłam od stołu.
Zaczęłam przeszukiwać wzorkiem salę, lecz wśród zajętych rozmowami
ludzi, nie było Lei. Wyszłam więc z pomieszczenia i udałam się w stronę toalet.
Gdy już miałam otwierać wielkie lśniące czarnym blaskiem drzwi, usłyszałam
przytłumioną rozmowę kobiety i mężczyzny.
- Nie mogę tego zrobić – kobiecy głos stawiał
opór. Przykleiłam ucho do połyskującej powierzchni spragniona gorących plotek.
- Daj spokój. Ona jest tak głupia, że nigdy
się nie zorientuje – szeptał jej rozmówca.
- Z tego co widziałam, masz już nową zdobycz.
- Wcześniej Ci to nie przeszkadzało.
Nastała dość długa cisza. Słychać było tylko pojedyncze dźwięki mało
przypominające konwersacje. Postanowiłam więc dać sobie spokój z wścibstwem i
podarować parze kochanków trochę prywatności. Niestety usłyszałam coś, co
zmieniło wszystko.
- Niszczysz przyjaźń Felix.
- Ty też nie jesteś święta. Pamiętaj, że
dobrowolnie spałaś w moim łóżku, gdy Mila była zbyt zajęta swoim poważnym,
francuskim życiem.
To mnie zabiło. Te słowa – wbite niczym miliony sztyletów, prosto w
kruche serce – sprawiły, że przestałam czuć cokolwiek. Chciałam jak najszybciej
się oddalić, by nikt mnie nie zauważył, ale nie potrafiłam ruszać nogami. Ręce
również odmawiały mi posłuszeństwa. I wtedy niewinna, ubrana w żółty komplecik,
Lea – z uśmiechem na ustach wyszła z toalety, a za nią szarmancki Durand. Kiedy
zorientowali się, że stoję jak osłupiała dosłownie metr od łazienkowych drzwi,
w której jeszcze przed chwilą oddawali się przyjemności – zdębieli. Radosny
wyraz twarzy mojej przyjaciółki zamienił się w rozpacz.
- Mila…
- Zamilcz – przerwałam gwałtownie - Wystarczy mi
już na dzisiaj ciekawych rozmów.
Jej partner nie raczył nawet spojrzeć mi w oczy. Doglądał czubków
swoich lakierowanych butów i pewnie obmyślał plan rychłej ucieczki z tego
niewygodnego położenia.
- Nie róbmy afery w takim miejscu – zdobył
się na mało wysublimowaną gadkę – Załatwimy to prywatnie.
- Niczego nie będziemy załatwiać.
Skończyliście ze mną definitywnie. Ty – wskazałam na Felixa – w wygodny sposób
– Ty – kiwnęłam na byłą już przyjaciółkę – w mniej. Teraz możecie pieprzyć się
już oficjalnie, a nie tylko w publicznej toalecie. Ja zaczynam od nowa. Bez was.
Obróciłam się na pięcie i skierowałam w stronę wyjścia. To był mój
początek. Początek drogi do odnalezienia siebie.
Wczoraj wspominałam Twoje opowiadanie, wchodzę dzisiaj i widzę nowy rozdział *o* Jejku, dziękuję!! Haha :D Myślałam, że się nie doczekam
OdpowiedzUsuńW końcu jest więcej Davida. Przez całą ich rozmowę miałam uśmiech przyklejony do twarzy. Mój ulubiona scena w tym rozdziale. Nie spodziewałam się, że bez wahania zgodzi się na to spotkanie. Ale i tak bardziej się cieszę, że to zrobiła.
Natomiast co do incydentu przed łazienką. Hmm, Lea... To już mnie totalnie zaskoczyło. Jak "cudowna" przyjaciółka, aha.
Czekam na następny!
Pozdrawiam xx
Davida to teraz będzie tylko i wyłącznie coraz więcej! Mila to dość beztroska dziewczyna, która rzadko myśli naprzód i rozważa konsekwencje swoich czynów (chociażby wyjazdu za miłością do Paryża). Lea za to odegrała już swoje 5 minut w tej opowieści i teraz raczej będzie się pojawiać sporadycznie - myślę, że każdy z tego powodu będzie zadowolony :)
UsuńTa cała "akcja" z przyjaciółką kompletnie mnie zaskoczyła. Dla głównej bohaterki to jednak lepiej, że o wszystkim się dowiedziała, a kontakt z Leą urwała, nie ma sensu przyjaźnić się z kimś takim. Dobra sytuacja do zaczęcia wszystkiego od nowa. W szczególności, że właśnie umówiła się z Davidem! I to w jakich okolicznościach:)
OdpowiedzUsuńAkcja z Leą miała pokazać, że każdy człowiek ma dwie twarze. Mila zdecydowanie nie będzie chciała wracać do tej toksycznej przyjaźni i definitywnie zakończyła znajomość. A z Davidem wszystko zaczyna się rozkręcać :)
UsuńJeny, jestem w niebie. Żałuję tylko, że rozdział był krótki, ale chyba dwie najważniejsze kwestie się w nim wyjaśniły - Mila przeprowadzi wywiad, żeby zaliczyć przedmiot, z Davidem (DDD:), no i to, że jej najlepsza przyjaciółka sypia z Felixem. To wszystko zostało tak ślicznie napisane, naprawdę.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się to, jak kreujesz Davida, może jest zadziorny, pyskaty i posługuje się sarkazmem i docinkami w stronę Mili, to jednak czułam od niego pozytywną energię. Fajnie, że akurat z nim Mila się spotka, bo po tym, co odkryła, przyda jej się ktoś tak pozytywny w życiu, choćby przez krótką chwilę. Znam twoje teksty i wiem, że lubisz dramaty, ale mam nadzieję, że tym razem zgotujesz swojej bohaterce szczęśliwe zakończenie.
Co do Lei i Felixa... Uważam, że lepiej późno niż wcale. Dobrze, że Mila w końcu poznała, jaka Lea jest naprawdę, bo jeśli ma kiedykolwiek do siebie dojść, to żeby fałszywych przyjaciół lepiej przy sobie nie miała. Ale skoro Lea poleciała na Felixa, to nigdy tak naprawdę jej przyjaciółką nie była :)
Udanych wakacji, wróć z weną i nowym rozdziałem!
Dobrze mnie znasz i wiesz, że moje rozdziały nie należą do tasiemców. Krótko, ale dość często - moja domena :D
UsuńCo do samej treści - stwierdziłam, że David nie będzie pantoflem, ale raczej kowalem własnego losu. Tak go właśnie postrzegam. Mam tylko nadzieję, że uda mi się zatrzymać jego charakter w takich ramach i nie wyjdzie z tego klapa. Od dramatów już odchodzę - nie przewiduję żadnej śmierci, wypadków ani kataklizmów - ma być w miarę realistycznie, ale losy ich relacji ciągle się kreują w mojej głowie i sama nie do końca nie wiem jak to się potoczy. :)
Ach ten David...Uwielbiam go. Rozdział świetny a ta jej "przyjaciółka" to zwykła świnia. Długo będziesz na tych wakacjach? xD. Już nie mogę się następnego rozdziału ;-). Życzę udanego wypoczynku :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za życzenia, właśnie przed chwilą wróciłam z pierwszego pobytu, ale za zaledwie kilka dni znów wyjeżdżam. Mam nadzieję, że zdążę coś opublikować w tej krótkiej przerwie :)
UsuńStrasznie się ucieszyłam, widząc u ciebie nowy rozdział, lecz jednocześnie mam teraz dziwne uczucia to znaczy jestem niesamowicie zła na Leię, to na pewno. Zupełnie nie spodziewałam się takiego rozwoju sytuacji, dlatego zaskoczyłaś mnie. Nie rozumiem, jak mogła zrobić coś takiego Mili, skoro wiedziała, jak bardzo Felix ją zranił, śmiem twierdzić, że okazała się być zwykłą suką bez serca. Pocieszając Milę w klubie, dobrze wiedziała, co sama robi z ich wykładowcą za jej plecami. Niedobrze robi mi się na samą myśl o takich osobach, dlatego też bardzo współczuję bohaterce, że miała nieszczęście trafić na taką "przyjaciółkę". Chociaż z drugiej strony dobrze, że wszystko wydało się teraz, a nie w długi czas później, kiedy cierpienie byłoby jeszcze większe. Teraz przynajmniej ma szansę na ułożenie sobie życie na nowo.
OdpowiedzUsuńPodobał mi się opis klubu, jaki nam przedstawiłaś. Wydaje się taki idealny, nawet aż za idealny z tymi perfekcyjnie wyszczotkowanymi dywanami i kanapami. Na miejscu Mili również bym się stresowała przychodząc tam. Felix jak zwykle niezwykle szarmancki, nie znoszę faceta, sama wzmianka o nim przyprawia mnie o gęsią skórkę ze złości.
Co do Davida, jak już mówiłam dotąd nie znałam o do dobrze, ale powoli klaruje mi się o nim pewien obraz, głównie dzięki temu, jakim go przedstawiasz. Jest zarówno dżentelmenem, ale zarówno nie obawia się używania w stosunku do dziewczyny szerokopojętego sarkazmu i ironii. Myślę, że znajdą wspólny język, już po pierwszej, krótkiej, bo krótkiej konwersacji, to widać. Uwielbiam także jego bezpośredniość. Choć na pierwszy rzut oka wydawał mi się nieco nieśmiałym facetem, to taki wydaje mi się ciekawszy. Ich kolejne spotkanie z pewnością zaowocuje czymś niespodziewanym, nie wiem czemu, ale mam takie podejrzenie.
Końcówkę skomentowałam na początku, ale się powtórzę. Zarówno Leia jak i Felix są, tak jak zresztą dla Mili, skończeni.
Życzę ci przyjemnych wakacji, solidnego odpoczynku, żebyś naładowała baterie i wróciła do nas z wieloma wspaniałymi pomysłami i nieograniczoną weną.
Pozdrawiam :)
Kurde, widzę, że wszystkich zaskoczyłam tym romansem Lei i Felixa. A myślałam, że trochę z tym przesadziłam. W tym opowiadaniu jest dużo czarnych charakterów i jeszcze trochę się pojawi. Bardzo doceniam to, że podobał Ci się opis klubu - to wiele dla mnie znaczy!
UsuńDziękuję za życzenia, wena przyszła i myślę, że niebawem coś nowego się pojawi.
Również pozdrawiam :)
David, uwielbiam go ♥
OdpowiedzUsuńJa również :)
UsuńŚwietny blog, a co ile masz zamiar dodawać rozdziały?
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :). Myślę, że co 1,5 tygodnia - oczywiście tylko jeśli wena będzie działać na najwyższych obrotach.
UsuńOjej. Fatalnie. Lea zachowała się po prostu strasznie. O ile Felixa jestem w stanie zrozumieć, bo jak wiadomo traktuje kobiety jak zabawki, o tyle naprawdę nie potrafię sobie uświadomić co myślała Lea, zdradzając (bo to już się kwalifikuje do zdrady) własną przyjaciółkę z jej facetem (już pomińmy fakt, że ten człowiek bardzo skrzywdził Milę). Nie pojmuję, nie rozumiem, nie chcę nigdy rozumieć. To chamstwo. Mam nadzieję, że Mila sobie z tym poradzi. A David asdfghjkl! Fajnie, że się dogadali, chociaż te okoliczności jednak nie zachwycają.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
[simple-reaction]