6 sierpnia 2014

4: Rue Des Érables

Ta noc nie należała do najlepszych. W zasadzie zdobywała pierwsze miejsce w kategorii najgorszych. Nie potrafiłam zmrużyć oka. Ciągle przed oczami miałam Leę z tą swoją rozżaloną miną. I Felixa. Felixa, który nie potrafił nawet przyznać się do błędu. Brzydziłam się nimi. Całym tym paryskim światem, w którym nie było szczerych ludzi. Nie wiadomo komu zaufać. A kogo się bać. Wypełniałam lampkę co nuż, kolejnymi trunkami ze skromnego bareczku, który przywiozłam ze sobą z Pragi. Bardzo chciałam być teraz w Czechach – zobaczyć mamę, zajrzeć do dziadka i opowiedzieć mu o tym wszystkim, uściskać tatę. Porozmawiać z przyjaciółmi – tymi prawdziwymi, nie kłamcami. Niestety musiałam sama poradzić sobie z tą krzywdą. Stawić czoła wszystkim przeciwnościom i pokazać jak bardzo silna potrafię być.
Dlatego gdy nadszedł ranek, ubrałam dresowe spodnie, zawinęłam włosy w wysoki kucyk i po raz pierwszy od przyjazdu do Paryża – wybrałam się na jogging. W przeszłości uwielbiałam biegać, bo był to jedyny sport, który nie wymagał znajomości żadnych reguł, ani pieniędzy. Po prostu zakładałaś na siebie byle co i ruszałaś w trasę. Mogłaś robić co zechcesz, nikt nie miał prawa Cię poprawić. Godzina truchtu sprawiła, że cała zła aura znikała ustępując miejsca kojącemu zmęczeniu – ale nie takiemu, po którym najchętniej położyłabym się do łóżka, a raczej zmęczeniu, które daje motywację do dalszego działania. Spokojnie weszłam na pierwsze piętro kamienicy, w której mieści się moje mieszkanko i przekręciłam kluczyk w drewnianych drzwiach.
- Mila… - usłyszałam nagle za sobą. Aż podskoczyłam.
- Chcesz mnie teraz przyprawić o zawał serca? – burknęłam złowrogo. Wiedziałam, kto jest właścicielem tego dziecinnego tonu. Panna Blanc nie dawała za wygraną i najwyraźniej za wszelką cenę próbowała ułaskawić się w moich oczach. Posłałam jej więc moje firmowe spojrzenie w stylu „lepiej zostaw mnie w spokoju”, ale i to nie pomogło.
- Daj mi się wytłumaczyć.
Lea wyglądała jak zmora – trupio blada twarz zupełnie nie pasowała do jej oliwkowej karnacji, ogromne sińce pod oczami dodawały kilku lat, a ciemne włosy były w totalnym nieładzie. W dodatku miała na sobie coś w rodzaju koszuli nocnej, tyle, że wykonanej z lepszego materiału. Jeszcze nigdy nie widziałam jej w takim stanie. Mimo to, postanowiłam być dalej nieugięta. Nie chciałam mieć do czynienia z tą dziewczyną. Tak czy siak, spała z moim mężczyzną – nawet jeśli tego bardzo żałowała, była winna i nawet litania przebaczenia tego nie zmieni.
- Przykro mi, ale nie mam ochoty – powiedziałam stanowczym tonem i wchodząc do środka, zatrzasnęłam drzwi. Miałam trochę wyrzutów sumienia, ale to nie ja byłam w tym wszystkim winowajcą. Po raz pierwszy grałam rolę ofiary. Pokrzywdzonej przez los, naiwnej dziewczyny, która rzuciła wszystko dla jakiegoś podstarzałego amanta. Naprawdę byłam głupiutka. Szkoda tylko, że doszłam do tego wniosku po fakcie.
Przeszłości nie mogłam zmienić. Ale przyszłość już tak. O równej 20:00 miałam spotkać się Panem Davidem Luizem i wypadało, żebym dowiedziała się czegoś na jego temat. Usiadłam przez laptopem i wklepałam nazwisko do wyszukiwarki – od razu pojawiło się multum wyników.  Jego kariera zawodowa, prywatna, ilość nagród, kluby w których grał, konto na instagramie. W przeciągu niespełna 2 godzin ustaliłam gdzie mieszka, pracuje, z ilu ludzi składa się jego rodzina, a nawet ile waży i mierzy. Stwierdziłam, że to musi być przerażające żyć tak pod ciągłym ostrzałem prasy. Bycie osobą publiczną miało straszne konsekwencje. Pomyślałam o tym, jakby to było gdybym i ja przez chwilę była sławna – pewnie wszyscy już wiedzieliby o tym, w jak perfidny sposób zostałam opuszczona, a nagłówki gazet krzyczałyby o Lei – femme fatale. Szczęściem było, że nie urodziłam się po to by zostać gwiazdką.
Dochodziła 17. Zjadłam coś ciepłego i wzięłam zimny prysznic, a potem zajrzałam do swojej garderoby. Nie wyglądała imponująco – w większości dżinsy i szarobure rzeczy, ale było tam też miejsce na sukienkę w kolorze pastelowej żółci. Naciągnęłam ją na siebie i przeglądając się w lustrze pogratulowałam sobie wyboru – wyglądałam nawet lepiej niż znośnie. Zwiewny materiał był obcisły dokładnie w tych miejscach, w których powinien, a luźny dół ukrywał niedoskonałości. Na dworze było wyjątkowo upalnie, dlatego też rozwiązanie z lekko odkrytymi plecami i wąskimi ramiączkami było idealnym pomysłem. Na zegarze wybiła 18. Pomalowałam delikatnie oczy, podkreśliłam policzki i pociągnęłam różanym błyszczykiem po ustach. Włosy spięłam w nonszalancki koczek. Nie lubiłam przesady, dlatego też nie wybrałam żadnej biżuterii. Wystarczyło już, że na wysokich sandałach połyskiwały srebrne dodatki. Wzięłam do ręki torebkę, w której schowałam notatnik i dyktafon i ruszyłam w drogę.
Fleur było oddalone od mojego lokum o jakieś 15 minut piechotą. Z racji, że zostało mi sporo czasu, zajrzałam jeszcze do ulubionej lodziarni i kupiłam różane lody. Zawsze poprawiały mi humor – czy to po kłótni z Durandem, czy nieudanym teście. W sprawach zdrady też sprawowały się całkiem przyzwoicie. Przeszłam przez Pola Elizejskie podziwiając tłumy turystów robiących sobie zdjęcia na tle Wieży. Nie bez powodu Paryż nazywany był miastem zakochanych. Było ich tutaj sporo. W każdej kafejce, na co drugiej ławce w parku – szczególnie w dni tak piękne, jak ten. Zazwyczaj przyjemnie się ich oglądało. Teraz jednak miałam z tym lekki problem – ciągle powtarzałam sobie, że nie jestem jak inne, wpadające po uszy dziewczyny, ale miłość miała własne zasady. Znacznie ciężej oddychało się, gdy nie było go przy boku. Spanie też nie należało już do tak przyjemnych czynności, jak wtedy gdy leżał po drugiej stronie łóżka. Nie miałam dla kogo gotować, bo choć kucharzyłam niechętnie, to zawsze miałam motywację. Serce niby biło tym samym rytmem, ale już nie tak radośnie. Jedynym pocieszeniem, była praca, na którą obecnie nie mogłam narzekać.
Dotarłam do Fleur na dziesięć minut przed czasem. Lokaty zawodnik już siedział przy uroczym stoliku w dyskretnym miejscu, na samym krańcu pomieszczenia. Podałam nazwisko kelnerowi, a też oznajmiwszy, iż „Pan, już czeka” zaprowadził mnie na miejsce.
- Dzień dobry – uśmiechnęłam się siadając na wygodnym, wyścielonym atłasem, krześle. Od razu wyciągnęłam wcześniej przygotowany dyktafon i spojrzałam na swojego towarzysza. Miał na sobie niebieską koszulę z dwoma odpiętymi guzikami i szary sweterek w serek. Jego loczki sterczały na wszystkie strony świata. Spoglądał badawczo w moją stronę raz w górę, raz w dół jakby starając się zapamiętać każdy szczegół mojej sylwetki.
- Znacznie ładniej Ci w takim wydaniu – rzucił po dłuższej chwili milczenia. Zawstydziłam się uznając to za komplement. Ten chłopak naprawdę mnie intrygował.
- Szczerze powiedziawszy, Tobie też lepiej w codziennym stylu – odpowiedziałam zaczepliwie i wzajemnie posłaliśmy sobie firmowe uśmieszki. Kelner podszedł do naszego stolika i zaproponował danie dnia – gołębie w sosie z żurawiny. Piłkarz skrzywił się nieznacznie i zamówił dość pospolitego kurczaka, a ja skusiłam się na sałatkę z truflami.
- Żadnego mięsa? – zapytał gdy nasz chwilowy kompan skierował się w stronę następnych gości.
- Jestem wegetarianką. Ale to nie ja miałam być tutaj przepytywana.
Rozśmieszyłam go. Wziął łyk wody z cytryną i powrócił do tajemniczego spoglądania w moją stronę.
- Możemy zacząć? – byłam skrępowana jego zagadkowym spojrzeniem. Nie mogłam rozszyfrować jego intencji.
- Ty tu rozdajesz karty – puścił oczko. Był naprawdę zabawny. Nawet mnie to pociągało. Nacisnęłam czerwony przycisk na malutkim urządzeniu i rozpoczęłam oficjalną część naszego spotkania.
- Rozmowa z Davidem Luizem, piłkarzem Paris-Saint-Germain. Jak się Pan czuje w stolicy Francji?
Wywiad trwał dobrą godzinę. Pytałam o wrażenia po pierwszych dniach spędzonych w mieście, o warunki, klub. Starałam się skrzętnie omijać tematy prywatne, bo Durand nie prosił o takie nowinki. Luiz grzecznie odpowiadał na wszystko i nie stroił fochów, gdy chlapnęłam coś niezręcznego. Gdy w końcu nacisnęłam ponownie na czerwoną kropkę, odetchnął z ulgą.
 - Zawsze jesteś taka męcząca?
- Tylko w kwestiach związanych z moim zaliczeniem.
Przez cały ten czas nie wzięłam nawet kęsa potrawy, którą dostarczono mi w połowie konwersacji. Czułam jak głód łaskocze mój żołądek, więc czym prędzej zabrałam się za jedzenie.
- Nie pytałaś o prywatne sprawy – zagaił.
- Bo nie było takiej potrzeby. Wystarczy mi to, co wiem po przeszukaniu Internetu.
- Tak? I czego ciekawego się dowiedziałaś? – był wyraźnie zaciekawiony moją wiedzą na ten temat. Oznajmiłam mu, że czytałam o jego dziewczynie Sarze, o mamie i wielu innych rzeczach, które w żaden sposób nie wspomogą tego wywiadu.
- Gdybyś zapytała, wiedziałabyś też że nie mam już dziewczyny – ton jego głosu lekko posmutniał. Nie był to już David Luiz – uroczy żartowniś - ale chłopak z przeszłością. Kto wie – może tak samo kruchą, jak i moja. Nie byłam pewna, czy chcę zapytać co było przyczyną rozstania, ale nie mogłam zostawić go w pół słowa.
- Co się stało? Już tak czysto prywatnie pytam, oczywiście.
Wahał się chwilę, wziął kilka głębokich oddechów i spojrzał prosto w moje niebieskie oczy. Poczułam jak bardzo go to dotknęło. Ten cały związek. Czuł się tak samo jak ja. A może tylko udawał. W tej chwili nie to było ważne.
- Wolała zostać w Londynie. Z jakimś  DJ’em, który podobno działał cuda w łóżku. Wyobrażasz sobie, zostać porzuconym przez seks? Żenujące.
- Ja przeprowadziłam się dla faceta do Paryża, po czym zdradził mnie z moją najlepszą przyjaciółką, o czym dowiedziałam się wczoraj. Wcześniej zdążył mnie już zostawić dla rok ode mnie młodszej studentki. W dodatku dalej jest moim wykładowcą – wypaliłam bez namysłu – Sądzę, że moglibyśmy konkurować o fotel frajera roku.

Wybuchliśmy śmiechem. Już dawno nie czułam się tak swobodnie. Kto by pomyślał, że ten z pozoru nudny wywiad, może przerodzić się w coś tak ciekawego i pełnego zwrotów akcji. W dodatku – coś mi podpowiadało, że to nie był ostatni raz, kiedy miałam przed sobą tego osobnika. 

18 komentarzy:

  1. Jeszcze nie przeczytałam, ale co do tego, jak ja robię akapity: w Wordzie normalnie tabem, ale kiedy kopiuję rozdział na bloggera, to wybieram opcję "wklej jako zwykły tekst" (jeśli masz Chrome). Akapity z Worda są zachowane, więc wtedy je kasuję. Tekst w edytorze jest wtedy normalny, bez żadnych udziwnień. Ale akapity i tak są, bo w CSS wpisałam komendę: .post-body { text-indent: 10mm; line-height: 5mm;} Spróbuj :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zawsze uwielbiałam czytać Twoje historie, ale tą przechodzisz samą siebie. Jest tak prosta a jednocześnie tak urocza i wciągająca, że nie przestaję się nią zachwycać podczas czytania. Nie chcę zbyt słodzić, ale warto o tym wspominać.
    Co do fabuły - Lea ma niezły tupet. Teraz, kiedy Mila zna prawdę to chce jej się tłumaczyć, ale jakoś milczała, kiedy za jej plecami posuwała Felixa. Hipokrytka. Naprawdę, czasem nie rozumiem, dlaczego dobrzy ludzie trafiają na takie paskudy. David jest tak cholernie sympatycznym chłopakiem, ale jego była również go zraniła. I on, i Mila mieli trudne chwile, ale oby się ułożyło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lea to klasyczny przykład fałszywej przyjaciółki - jak ją już przyłapali, to chce za wszelką cenę odpokutować winy. Niestety Mila tak łatwo się nie da. David za to, bardzo przeżył rozstanie ze swoją dziewczyną - mimo wszystko to bardzo uczuciowy chłopak. Zobaczymy jak to się wszystko potoczy :)

      Usuń
  3. Blog niesamowity, czekam na następny rozdział. David ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest doskonałe. Masz wielki talent i do tego mój uroczy David *.* Dokładnie takiego opowiadania szukałam, czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że spodobało Ci się moje skromne widzimisię. Zapraszam ponownie :)

      Usuń
  5. Bardzo dobrze zrobiła, że nie pozwoliła Leii na tłumaczenie czegokolwiek. Powinna przemyśleć to co zrobiła i to na dodatek swojej najlepszej przyjaciółce. Może to i zabrzmi okrutnie, ale jak dla mnie ona wcale nie zasłużyła na wybaczenie.
    Czytając część z Davidem uśmiechałam się od ucha do ucha. Już lubię ich rozmowy, te jego ukradkowe spojrzenia i uśmiechy. Och, mam wielką nadzieję, że spotkają się ze sobą jeszcze nie raz. Zobaczymy co los dla nich przyszykował (czyli Ty :D)

    Co do problemów z tekstem, to ja zawsze ustawiam wszystko w wordzie. Akapit zawsze ustawiam na 0,5 i kopiując na bloggera, zawsze mam tak samo :)
    Życzę wen i jak zwykle czekam na kolejny rozdział ;3

    Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Los w moich opowiadaniach zazwyczaj bywa przewrotny i rzadko serwuję swoich bohaterom szczęśliwe zakończenia. Ale przyznam szczerze, polubiłam Milę i sama nie wiem jak ukierunkuję jej ścieżkę życiową. Wszystko jest jeszcze w powijakach. :D

      Usuń
    2. Oby tym razem było inaczej :) Btw, ciągle zapominam o to spytać. Kto jest twórcą Twoich szablonów? Są cudowne *-*

      Usuń
    3. Dziękuję pięknie za komplement - nieskromnie przyznam, że ja jestem autorem :)

      Usuń
  6. Z każdym rozdziałem coraz bardziej urzeka mnie prostota tej historii, a wykreowanie postaci Davida trafia stuprocentowo w moje wyobrażenia jego osoby. Niby fabuła jest w jakiś sposób oklepana, w blogosferze mnożą się opowiadania o przeprowadzających wywiad z gwiazdą piłki nożnej dziewczynach, ale te ma w sobie to coś, co nie pozwala tak szybko o nim zapomnieć i utożsamić z resztą.
    Nic dziwnego, że Mila czuje się swobodnie w towarzystwie Luiza. Jest tak pozytywny, że nikt nie byłby skrępowany przy nim. To kwestia usposobienia, jest po prostu sobą. Nie rozumiem, jak można krzywdzić takie osoby.
    Pozdrawiam ciepło!;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fabuła oklepana, bo wszyscy dobrze wiemy, że w realnym życiu ciężko spotkać piłkarza, który zakocha się w dziewczynie od pierwszego wejrzenia. Dlatego też, ciężko wymyślić jakąś w miarę realistyczną sytuację, która nie będzie wyglądała niczym wyjęta z taniego harlekina. :D Mimo wszystko starałam się dodać do tego wywiadu trochę mojej charakterystyczności - mam nadzieję, że mi się udało :)
      Pozdrawiam również!

      Usuń
  7. Nie wiem, jak to robisz, ale twój David jest aż do bólu uroczy i zachwycam się nim za każdym razem, gdy o nim wspominasz. Zastanawiam się, jak bardzo twoja wersja odbiega od rzeczywistej, ale mam nadzieję, że niedużo.
    W każdym razie uważam, że Mila bardzo ładnie zachowała się podczas wywiadu, nie susząc mu głowy pytaniami prywatnymi, choć tego chłopak pewnie się spodziewał. Doszła do wniosku, że jeśli będzie miał ochotę na ten temat porozmawiać, sam go zacznie. I tutaj muszę skomentować zachowanie jego byłej dziewczyny - zachowała się wyjątkowo nieładnie. Mogła od niego po prostu odejść, nie musiała dawać dosadnego tłumaczenia, bo takie sprawy są dla facetów najbardziej krępujące.
    A co do Lei to nie mam słów. Jak można być równie bezczelnym człowiekiem. Tu zgadzam się ze wszystkim, co napisała Juliet. Najłatwiej szukać wybaczenia i usprawiedliwienia swoich win, gdy one faktycznie wyjdą na jaw. To dość, a nawet bardzo głupie podejście. Jakoś wcześniej nie kwapiła się, by zdradzić swojej podobno przyjaciółce ten mały sekrecik. Ale z sekretami tak już jest, że zazwyczaj nie przypuszczamy, że wyjdą na jaw.
    Zresztą, co ona teraz chciała tłumaczyć skoro wszystko było czarno na białym. Felix ją posuwał, ona patrzyła na nieszczęście Mili, pocieszała ją, a za plecami dobrze bawiła się z tym, który był sprawcą całej tej sytuacji. Dwulicowa żmija, tyle w temacie.
    Pozdrawiam i czekam na dalszą część :)
    PS Już o tym nie wspominałam, ale znowu zachwycam się twoim pisarskim warsztatem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. David to dla mnie przeuroczy człowiek i jestem stuprocentowo pewna, że nie może odbiegać od tej wersji w życiu osobistym!
      Mila sama straciła faceta, więc niezbyt interesowało ją też życie prywatne swojego rozmówcy - po prostu nie chciała słuchać o szczęściu innych ludzi, kiedy to sama przeżywała tragedię. Lea schodzi na dalszy plan, już nie będzie mieszać w jej życiu. Niestety nie mogę tego samego powiedzieć o Felixie.
      Dziękuję pięknie za komplement - przeczytać to w komentarzu od kogoś takiego jak Ty, to wręcz zaszczyt :)

      Usuń
  8. *przepraszam za spam, najlepiej usuń ten komentarz po przeczytaniu ;p*

    http://sztuka-zapominania-ski.blogspot.com/ zapraszam na prolog mojego nowego opowiadania, opinie i komentarze mile widziane :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Piszesz wspaniale, to po pierwsze, bo niewiele osób jest w stanie napisać coś zabawnego w taki sposób, żeby czytelnik uśmiechnął się do monitora/telefonu, czy nawet zachichotał. Ja się uśmiecham od początku rozdziału, za co dziękuję Ci serdecznie :D
    Druga sprawa, Felix usiłując uprzykrzyć życie Mili tym wywiadem, chyba sprawia, że jej życie może się odmienić na lepsze. Jest jakiś sposób w tym szaleństwie, to na pewno. Ale, jedna z niepisanych zasad fanficków mówi, że jeśli ma się ku dobremu, na pewno zaraz coś się zepsuje. Oby nie tym razem!

    Pozdrawiam
    [simple-reaction]

    OdpowiedzUsuń

Każda opinia zostawiona pod rozdziałem jest dla mnie przeogromnie ważna - to znak, że to co robię jest coś warte. Dlatego też staram się odpowiadać na każdy komentarz - czasami wychodzi mi to płynnie, czasami trzeba trochę poczekać. Dziękuję serdecznie za każde słowo!