Spoglądając
w lustro sama się sobą brzydziłam. Założyłam najlepszą sukienkę, wydałam
fortunę na kosmetyczkę i fryzjera tylko po to, by przypodobać się najgorszemu
facetowi na Ziemi. I choć nie chciałam iść na to spotkanie, jakaś
niepochamowana siła zmuszała mnie do tego. Dobrze wiedziałam, że takim
zachowaniem wyrządzam krzywdę nie tylko sobie, ale i Davidowi. Mimo to, dalej
wierzyłam, że jakimś cudem wszystko ułoży się po mojej myśli.
Założyłam na nogi najwyższe obcasy dostępne w mojej garderobie i
poprawiając kant obcisłej „małej czarnej” wyruszyłam przed siebie. Umówiliśmy
się w kawiarence, do której przychodziliśmy często za czasów rozkwitu naszego
romansu. Mieściła się na rogu mało znanej paryskiej dzielnicy, daleko od serca
tego miasta. Przyciągała atmosferą jaka panowała w środku – małe stoliczki
rozstawione były gęsto w wąskiej przestrzeni lokalu. Każdy przykryty był ciemno
zielonym obrusem, a krzesła zostały opatulone w czarne pokrowce. Na pierwszy
rzut oka w środku było niezwykle mroczno, ale wszystko rekompensowały
niezliczone pokłady świec rozłożonych w każdym możliwym zakamarku. Na małej
scenie zawsze pojawiała się jakaś ciekawa postać obdarzona muzycznym talentem.
Tak było i tej nocy – już na zewnątrz słychać było urocze dźwięki wydobywane z
kontrabasu. Postawiłam stopę na puchatej wykładzinie wyścielającej całą
podłogę. Durand siedział wyprostowany przy jednym z bocznych miejsc i popijał
czerwony trunek. Miał na sobie niebieską koszulę rozpiętą przy kołnierzyku. Po
raz pierwszy od naszego poznania widziałam go tak nonszalanckiego. Na mój widok
uśmiechnął się szeroko i wskazał na siedzisko obok siebie. Kolana trzęsły mi
się jak galarety, gdy podążałam w jego stronę. Cała dygotałam choć wcale tego
nie chciałam. Postawiłam sobie za cel bycie dumną, niezależną – niestety już na
starcie pokazałam się jako słabeusz.
- Pięknie wyglądasz – zagaił i od razu wezwał do siebie kelnera.
Wysoki, chudy chłopak o okrągłej twarzy pośpiesznie stanął przy jego boku i
przyjął zamówienie na całą butelkę potwornie drogiego wina.
- Czym sobie zasłużyłam na chwilę Twojego cennego czasu? – starałam
się nie okazywać żadnych uczuć, ale ręce drżały mi tak potwornie, że ciężko
było nie zauważyć mojego zdenerwowania. Felix tylko uśmiechnął się jakby sam do
siebie i spojrzał na mnie swoimi zielonymi, pełnymi nadziei, oczami. Właśnie
takie spojrzenia były warte tylu dni cierpienia, ile był w stanie mi
zaserwować. Już nie mogłam powiedzieć, że go nie kocham – bo dalej kochałam go
całym swoim sercem.
- Cudowny artysta, nie sądzisz?
- Nie przyszedłeś tutaj, aby rozmawiać o muzyce.
- To prawda – przeczesał palcami lekko siwiejącą czuprynę – Chciałem
skupić się na Tobie.
Upiłam
łyk czerwonej cieczy, by czymś zająć myśli. Robiło mi się gorąco. Nie mogłam
złapać tchu – jego obecność przygniatała mi płuca. Był za blisko. Ta miłość
mnie niszczyła.
- Więc mów – wydusiłam w końcu z wnętrza swojej klatki piersiowej. Te
dwa słowa były ewidentnym maksimum możliwości.
- Popełniłem błąd. I przyznaję się do niego. Doceń to.
Prawie
zemdlałam. Felix Durand położony na łopatki przez smarkatą Czeszkę. Zmuszony do
przyznania racji komuś innemu. Przepraszający. Wielki Pan i Władca. Na
kolanach.
- Dobrze, że jesteś tego świadom.
- Nawet nie wiesz jak bardzo – znalazł drogę do mojej dłoni i chwycił
ją w swoje. Ale nie poczułam jak piecze mnie skóra. To był znak.
- Daj spokój – wygramoliłam swoją cherlawą kończynę i schowałam ją
pod stołem – Nie chcę wrócić do tego co było, Felix.
Zobaczyłam
jak spuszcza głowę. Dotknęło go z jakim spokojem mu to oznajmiłam. Nie górował
nade mną. I nie wiem co go bardziej zawiodło – moje odtrącenie czy ton tego
oświadczenia.
- Masz już kogoś.
- Mam – potwierdziłam jego słowa – I jestem na dobrej drodze do bycia
szczęśliwą. Więc nie niszcz tego. Daj mi żyć.
Muzyka
na chwilę przestała grać, a między nami pojawiła się cisza. Godził się z myślą,
że już nie będziemy razem. Zapewne przyszedł tutaj z zamiarem zaciągnięcia mnie
do łóżka już tej nocy. Myślał, że utulę się do jego boku niczym zbłąkana
myszka. Ale ja, choć bardzo go kochałam – nie widziałam przyszłości w tym
związku. Moją przyszłością był David. I tylko z nim mogłam ją stworzyć.
- Ale ten ostatni raz mogę Cię chyba odprowadzić? – wymusił na sobie
gorzki uśmiech, a ja pokiwałam znacząco głową.
Kafejka wcale nie mieściła się daleko od mojego lokum, ale wciąż
bałam się nocy w Paryżu. Felix szedł oddalony ode mnie o metr, bojąc się chyba
naruszenia przestrzeni prywatnej. Przez dłuższy czas w ogóle się nie odzywał.
Byłam zdziwiona jego brakiem pewności. Czy byłam pierwszą kobietą, która mu ją
odebrała?
- To tu – wskazałam palcem na zaniedbaną, ale urokliwą kamienicę w
której oknach paliły się prawie wszystkie światła.
- Pamiętam.
- To chyba na tyle z naszego wieczoru – nie miałam pomysłu na
zakończenie tego spotkania. Nie wiedziałam czy przystoi mi go uściskać, czy
podać dłoń. Postanowiłam więc poczekać na jego krok.
- Kochasz mnie jeszcze?
- To pytanie jest nie na miejscu – wymigałam się nie chcąc udzielać
odpowiedzi.
- Odpowiedz i dam Ci spokój.
- Kocham – wypaliłam – Ale to nie ma nic do rzeczy. Bo choćbym
porzuciła wszystko i spróbowała jeszcze raz, to nic z tego nie będzie. Bo ty
się nie zmienisz. Już do końca swoich dni będziesz łamał serca. Moje wsadziłeś
do niszczarki. I dalej je składam. Drugi raz nie dam rady. Musisz to zrozumieć.
- Rozumiem. Za późno pojąłem, że możesz być tą jedyną. Za późno
zrozumiałem, że czuję do Ciebie coś więcej niż pociąg seksualny. Zabrałaś ze
sobą każde dobre wspomnienie, każdą dobrą przyjemność, czynność, rozrywkę. Nie
byłaś tylko kochanką. Byłaś moim życiem. Bez Ciebie jest warte zero.
Jego
słowa – choć kiedyś tak bardzo chciałabym je usłyszeć – dzisiaj do mnie nie
trafiały. Jego uczucia – których tak pragnęłam – dzisiaj wydawały się być
nieważne. Wyrosłam z tego związku. Wyrosłam z Felixa Duranda.
- Piękne jest to, o czym mówisz.
- Wiem, Mila. Żegnam Cię – pozwoliłam, by ten ostatni raz złożył
pocałunek na moich ustach. Odprowadziłam go wzrokiem i kiedy zniknął za rogiem
budynku – poczułam ulgę. Tym razem naprawdę odszedł i nigdy więcej miał się nie
pojawić w moim sercu.
Otarłam samotną łzę, która spłynęła po moim policzku i otworzyłam
ciężkie, dębowe drzwi. Jakież było moje zdziwienie, kiedy dostrzegłam
siedzącego na schodach Brazylijczyka. Jego mina wyrażała wszystko co teraz
odczuwał. I z całą pewnością słyszał rozmowę, która jeszcze przed chwilą miała
swój bieg.
- David – od razu chciałam się wytłumaczyć, ale chłopak tylko wyciągnął
w moją stronę dłoń i niczym mnie nie znając, zniknął za drzwiami.
Stałam na klatce jakieś dobre pięć minut zanim zorientowałam się, co
tak naprawdę zaszło. Jak wiele zdołał usłyszeć, co sobie pomyślał?
Wspięłam
się na piętro i czym prędzej wyciągnęłam z torebki telefon.
- Czego chcesz? – obojętność w jego głosie zaparła mi dech w
piersiach. Nie słyszałam już mojego Luiza. Słyszałam obcego człowieka.
- Nie wiem ile zrozumiałeś z tej rozmowy. Ale nie osądzaj mnie
pochopnie.
Nie
odzywał się przez dłuższą chwilę. A ja w myślach błagałam go o szansę na
wytłumaczenie. Niestety, obawiałam się że już na wstępnie wydał na mnie wyrok.
- Nie dam z siebie robić rogacza kolejny raz, Mila. Powiedziałaś, że
go kochasz. Wyglądałaś jak milion dolarów. Dla mnie nigdy taka nie byłaś. Nie
wmawiaj mi, że nic dla Ciebie nie znaczy. – słysząc te słowa czułam wstręt do
siebie samej. Skrzywdziłam go i wiedziałam to już w chwili zgadzania się na to
spotkanie. Jakie było moje wytłumaczenie?
- Nie rozmawiajmy o tym przez telefon – szepnęłam powstrzymując łzy.
Czułam się zupełnie zepsuta. Popełniałam błąd za błędem. I chyba go straciłam.
- Będę jutro.
Odgłos
zakończonego połączenia drażnił moje ucho. Gdy w końcu zrozumiałam, czego
naprawdę chcę – on znikał. Gdy przestałam walczyć o Felixa – on słyszał tylko
najgorszą część naszej konwersacji. Miłość kopała mnie w dupę za każdym
możliwym razem.
Auć. Tak, mnie też zabolało. Końcówka najbardziej.
OdpowiedzUsuńPowinna zapomnieć o Felixie, tyle mam do powiedzenia.
Zależy jej na Davidzie, doskonale sama o tym wie, więc dlaczego spotkała się z tamtym? Wiedziałam, że nie przyniesie to nic dobrego.
Zobaczymy jak potoczy się ich rozmowa.
Bardzo ciesze się z tego, że będzie druga część tego opowiadania, yey!
Pozdrawiam xx
Denerwująca z niej dziewczyna, nie powiem. Ale mogę zdradzić, że teraz będzie już tylko zdecydowana i gotowa poświęcić wszystko dla dobra jej związku z Davidem.
UsuńA II część postanowiłam napisać, bo czuję, że ta historia jest trochę niedopowiedziana. I też się cieszę!
Pozdrawiam,
Jestem tutaj nowa, więc chcę przekazać, że pochłonęłam to opowiadanie oraz 123 street za jednym zamachem. Obie historie są niesamowite. Ich niezwykłość nie leży w niebanalnym temacie, zupełnie nowym, niewymyślonym przez nikogo, ale w tym, jak Ty przelewasz swoje emocje na przysłowiowy papier. Piszesz tak wielką lekkością, że początek rozdziału robi się końcem bez zauważenia upływu czasu... Ciągle przyłapywałam się na myśli: to już? i "przewracałam" kolejną stronę. Obecnie ciężko znaleźć kogoś z takim darem pisania, zwłaszcza w blogosferze, i chociaż temat sportu, jak tutaj, jest mi baaaardzo daleki, nie czułam żadnego dyskomfortu, ale wręcz pojawiła się jakaś myśl, żeby włączyć ten stojący w kącie telewizor podczas meczu. :P Pisz, pisz dalej, bo wszystko, co wyjdzie spod twoich rąk przeczytam z chęcią, nawet listę zakupów - jesteś dla mnie jak Van Houten dla Hazel.
OdpowiedzUsuńDroga Rudziczko, na wstępie jestem zaskoczona, że zdołałaś dokopać się do 123 street. To opowiadanie nie jest zbyt dobre pod względem stylistycznym i mam do niego wiele zastrzeżeń, ale jest dla mnie przeogromnie ważne i sentymentalne. Gdy w swoim komentarzu zaczęłaś mnie chwalić, to aż zrobiłam się czerwona. Tyle komplementów! Hiper się cieszę, że sport nie jest dla Ciebie przeszkodą w czytaniu tejże wypociny, a nawet trochę Cię zachęciła do oglądania go - to dla mnie największy sukces.
UsuńPS. A gdy przeczytałam, że jestem dla Ciebie jak Van Houten dla Hazel, to prawie dostałam ataku serca! Zaszczyt jakich mało!
Pozdrawiam cieplutko :)
O rany! Cudowny blog i rozdział.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że David'owi i Mili się ułoży...
~A.
Dziękuję pięknie. Przed Davidem i Milą jeszcze ciężka droga :)
Usuńłohohoho hoho ale rozdzial :) czekem z niecierplowoscia na więcej :D
OdpowiedzUsuńStety, lub niestety - jeszcze tylko 4 rozdziały i koniec :)
UsuńObawiam się, że jestem tym czlowiekiem, który potrafi zrozumieć Milę i to chyba moment, w którym wybitnie siebie nienawidzę. Mila postępuje właśnie tak jak ja bym postąpiła. Chociaż to okrutne i rani wszystkie możliwe osoby z otoczenia, chyba prawda jest najbardziej na miejscu. Ona nie kłamie, że nie kocha Felixa, ale świadomie odchodzi od możliwości bycia z nim w związku. Świadomie wybiera Davida, trochę przecząc samej sobie. A nieszczęśliwy zbieg okoliczności znowu to wszystko komplikuje. David znalazł się po prostu w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiedniej porze. Ale czuję, że za mocno ją kocha, żeby z niej zrezygnować.
OdpowiedzUsuńOdpowiadając na Twoje pytanie: nie AWF, tylko uniwesytet medyczny w Lublinie :c
Pozdrawiam serdecznie!
[tytanowe-serce]
Jak to dziwnie bywa, że jedna postać potrafi wywołać tak skrajne emocje - jedni nie rozumieją Mili i nie lubią jej charakteru, a drudzy doskonale się z nią utożsamiają. Ale to chyba właśnie tak powinno być.
UsuńPS. Och, Twój kierunek od razu skojarzył mi się z AWFem, bo tutaj w południowej Polsce w tej dziedzinie górują właśnie Akademie :)
Podświadomie przeczuwałam, że David może być świadkiem tego spotkania i kolejny raz okazuje się, jakim fantastycznym człowiekiem jest, dając w ogóle szansę na jakiekolwiek wyjaśnienia po tym, co usłyszał. Nie każdy by tak potrafił, ja bym nie potrafiła. Ogólnie, pomieszanie z poplątaniem w relacjach Mili i Felixa i pewnym momencie nawet pokusiłabym się o stwierdzenie, że w kłamstwie panu Durandowi powoli zaczyna się robić konkurencja.
OdpowiedzUsuńAczkolwiek, pomimo zawirowań, pozostaje mieć nadzieję, że dzięki wyrozumiałości Davida, wszystko będzie dobrze. Musi być;)
Buziaki
Mila sobie nieźle nagrabiła, ale dojdzie do dosadnych wniosków po tych wszystkich zawirowaniach. Pozostaje mi powiedzieć jedno odnośnie dalszych losów Mili i Davida - nie wszystko złoto, co się świeci. :)
UsuńPozdrawiam!
coooooo? tylko 4 rozdzialy? nie no ja nie mogę tak szybko kończysz?? swietne to opowiadanie :D
OdpowiedzUsuńNiestety, nie lubię tasiemców. Ale będzie druga część :)
UsuńJestem mocno wstrząśnięta tym rozdziałem i stąd moje opóźnienie z komentarzem, bo właściwie to nie wiem, co miałabym powiedzieć, a z drugiej strony myślałam, że jak odczekam pewien czas, przejdzie mi złość na Milę, będę potrafiła spojrzeć na sytuację z innej perspektywy, ale nic takiego nie miało miejsca, a ja nie potrafię zrozumieć, dlaczego poświęciła coś tak pięknego dla faceta, który potraktował ją równie podle.
OdpowiedzUsuńNie mówię, że nie miała się z nim spotykać, nie, bo z tego, co zrozumiałam, oboje potrzebowali wyjaśnić sobie pewne sprawy, zaś sama Mila zrozumiała, że ostatecznie wyleczyła się z Felixa, co jest oczywiście dobrym znakiem, ale mam wrażenie, iż teraz już na wszystko za późno, iż David odejdzie ze złamanym sercem. Przecież można się było tego spodziewać, a Luiz miał rację mówiąc, że dla niego Mila nie starała się tak bardzo, miał też również pełne prawo zareagować tak, jak zareagował. Dał jej miejsce w swoim życiu, otworzył się, mimo iż sparzył się wcześniej na miłości, wierząc, że Mila stanie się lekarstwem na złamane serce, zaś ona zrobiła coś zupełnie odwrotnego i zamiast uleczyć je, na nowo je pokaleczyła. Jestem na nią zła.
Pozdrawiam :*
Mila to dziwna kobieta, ale chyba mam dar do tworzenia absurdalnych charakterów (może dlatego, że sama jestem ciężka w życiu prywatnym). David to na razie człowiek ostoja, ale myślę, że zdanie o nim może się trochę zmienić :)
UsuńPozdrawiam!
O kurczę! Cudownie piszesz! Ja choć nie mam tutaj konta też popisuje opowiadania tam i siam. O piłkarzach. I nie dorównuje ci do pięt! Świetnia wyobraźnia, styl i w ogóle mistrzostwo! :)
OdpowiedzUsuń:-*
Pozdrawiam
Dzięki piękne i nikt to nikomu nie dorównuje - każdy ma własny, odrębny styl i talent. Ty na pewno go posiadasz!
UsuńRównież pozdrawiam :)