3 października 2014

11: Arc de triomphe de l'Étoile

Nie zmrużyłam oka przez całą noc. Gdy rano zwlekłam się z łóżka wyglądałam jak chodzące zombie – podkrążone oczy, blada cera i włosy rozczochrane na wszystkie strony świata. Nie miałam siły na wybranie czegoś porządnego z szafy, więc jedyne na co było mnie stać to wyciągnięta bluza i legginsy. Spięłam kosmyki w niezgrabny kucyk, nałożyłam na twarz krem matujący i trzymając papierosa w ręku udałam się na swój mały kącik rozmyślań – balkon o powierzchni wystarczającej na jedną osobę i krzesełko.
Chciałam obmyślić jakiś sensowny plan wypowiedzi, ale nic nie przychodziło mi do głowy. David znaczył dla mnie zbyt wiele, by częstować go mało wyszukanymi tekstami w stylu „to nie tak jak myślisz”, albo „źle to zinterpretowałeś”. Zasługiwał na najczystszą prawdę, tylko nie byłam pewna, czy będzie w stanie w nią uwierzyć.
Odpaliłam drugiego papierosa. Dym mnie uspokajał. Dzięki niemu nie czułam się jak galareta. Po granatowym lakierze na paznokciach zostały mi już tylko pojedyncze plamy. Przypominałam największego niechluja świata i naprawdę nie zdziwiłabym się, gdyby Luiz nie chciał wysłuchać moich marnych wyjaśnień. Bo postawiwszy się w jego położeniu, sama nie chciałabym mieć do czynienia z kimś, kto wyznał miłość innej osobie.
Nie zdążyłam dotrzeć do filtra, a mieszkanie obiegł dźwięk dzwonka. Momentalnie zesztywniałam. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Nie wiedziałam co zrobić. Dzwonek zadzwonił drugi raz. Zmusiłam ciało do wykonania jakiś czynności. Ledwo dotarłam do drzwi. Doskonale wiedziałam, kto za nimi stoi. Zwolniłam zamek i pozwoliłam mu na wejście do środka. Miał na sobie bordowy sweter w serek i ciemne spodnie. Wyglądał naprawdę uroczo dopóki nie spojrzałam na jego twarz – mina, którą przybrał łamała mi serce już na wstępie. Nawet gdybym błagała o jego uśmiech – tego dnia, na pewno by się nie pojawił. Bezszelestnie zajął miejsce na kanapie i przybrał pozycję słuchacza. Nie miał zamiaru zabierać głosu. Przynajmniej do czasu, kiedy ja nie postanowię wykonać ruchu.
Siedzieliśmy w ciszy soczystą chwilę, zanim cokolwiek zdołałam sklecić. Nie miałam pojęcia od czego zacząć. Nie chciałam go przepraszać, bo to potwierdzałoby tylko jego obawy. A przecież nie zrobiłam nic, czego mogłabym się wstydzić – może jedynie z wyjątkiem samej chęci spotkania się z Felixem. Reszta przebiegała jak najbardziej fair w stosunku do Brazylijczyka. Tyle, że on tego nie wiedział i to w moim interesie leżało, by go oświecić.
- Słuchaj. Wiem, jak to mogło wyglądać. Nie wiem ile słyszałeś z tej rozmowy, ale sądząc po Twojej wczorajszej reakcji – niewiele- zaczęłam trochę zbyt atakując niżeli się broniąc. Spojrzał na mnie wzrokiem pełnym wyrzutów i już wiedziałam, że nie podoba mu się to co przed chwilą usłyszał.
- Wystarczyło.
- Spotkałam się z nim, choć wiem że nie powinnam. Moja wina. Powinnam przynajmniej Cię powiadomić. Ale nie zrobiłam tego. I jestem Ci winna przeprosiny. Musisz jednak wiedzieć, że wyjaśniłam sobie z Felixem wszystkie niedokończone sprawy. Powiedziałam mu, że teraz to ty jesteś moją przyszłością. I on nie ma już do niej wstępu.
Jego mięśnie lekko się rozluźniły. Z twarzy zniknął grymas wściekłości. Trochę mu ulżyło. Znowu poczuł się pewnie. Możliwe, że uwierzył w moje słowa.
- Powiedziałaś mu też, że go kochasz.
- Bo miłości nie da się wymazać z dnia na dzień, David. Nie powiesz mi chyba, że już nic nie czujesz do Sary, co?
Nie odpowiedział. Wiedział, że istnieje tylko jedno sensowne stwierdzenie, bo nie potrafił wyprzeć się uczucia do niej. I gdyby wróciła – sam nie miałby pewności, kogo wybrać. W tej sytuacji nikt nie był bezpieczny. Tyle, że ja już się zdeklarowałam. I nie mogłam się wycofać.
- Nie dawałem Ci pewności – wyszeptał trochę jakby do siebie – Chciałem za dużo, choć znamy się od tak niedawna.
- Daj spokój. Wiem, jak jest. Jesteśmy zbyt krusi na nowy związek. Zbyt dużo przeżyłeś. Ja z resztą też. Żadne z nas nie dawało, ani nie dostawało wystarczająco dużo pewności. Stąpamy po kruchym lodzie.
- Chcę Ci dać to bezpieczeństwo, Mila. Ale nie możesz spotykać się z byłym, wyznawać mu miłość, a potem mówić, że nic nie było. – wstał i zatrzymał się tuż przed moją dygoczącą sylwetką. Dotknął dłonią mojego policzka. Poczułam jak pachnie. Zapiekła mnie skóra. I już wiedziałam, kto jest moim wybrańcem.
- Musimy coś sobie obiecać. Żadnych tajemnic.
- Nie o tajemnice tutaj chodzi – odwrócił się do mnie plecami – Nie mam ochoty żyć w stanie zawieszenia. Potrzebuję zapewnienia.
Nie wiedziałam o czym mówił. Kazał dawać sobie dowody miłości? Nie byliśmy przecież nastolatkami, ale dorosłymi ludźmi, którzy dobrze wiedzieli na czym stoją. Zbyt wiele chciał, a ja nie mogłam mu tego zagwarantować.
I wtedy powiedział coś, o co nigdy bym go nie podejrzewała.
- Zamieszkaj ze mną.
- Żartujesz? – wypaliłam, chociaż widziałam, że był śmiertelnie poważny. Jego propozycja była jak najbardziej prawdziwa i podejrzewałam, że istnieje na nią tylko jedna właściwa odpowiedź. Każda inna będzie traktowana jak koniec znajomości. Przypierał mnie do muru i znów czułam się jak mała dziewczynka bojąca się rodziców. Tyle, że David nie miał być moim rodzicem, a partnerem.
- Wiem, że to za szybko. Ale w zasadzie, co nam stoi na przeszkodzie? – znowu na mnie patrzył tym wzrokiem zbitego szczeniaka. Nie potrafiłam mu odmawiać.
- Uważam, że się pośpieszyłeś. – wzięłam najgłębszy oddech w historii mojej egzystencji na tej planecie – Chrzanić to. Zgadzam się.
Chwycił mnie w pasie i podniósł tak wysoko, że zakręciło mi się w głowie. Kręciliśmy się w kółko i było jak w jakiejś ckliwej komedii dla zdesperowanych kobiet. Ale czułam, że żyję i że decyzja, którą podjęłam była właściwa. Przynajmniej w tej właśnie chwili.
- Trzeba zamówić firmę. Ktoś musi to wszystko przetransportować do naszego gniazdka.
- Moment. – przerwałam mu – Nie tak szybko. Zgodziłam się na wprowadzenie się do Ciebie, ale nie poznałeś jeszcze moich warunków.
Dostrzegłam, jak na jego czole pojawiają się zmarszczki świadczące o konsternacji. Spojrzał na mnie pytającym wzorkiem i ewidentnie czekał na wyjaśnienia. Chwilę się z nim podroczyłam udając śmiertelnie poważną minę, a potem, pełnym powagi głosem, oznajmiłam swoje postulaty.
- Chcę garderobę. I mały remoncik.
Wybuchł śmiechem i pocałował mnie w czubek nosa.
- Czego tylko zapragniesz, kochanie. – wyciągnął z barku whiskey mojego dziadka i nalał nam porządną porcję. Stuknęliśmy się szkłem i jednym duszkiem wypiliśmy całą brązową ciecz. Odgarnęłam swobodny kosmyk włosów z jego czoła i złożyłam soczysty pocałunek na lekko rozchylonych ustach. Spodobało mu się to. Odłożył szklankę na regał i odwzajemnił moje zaloty. Powoli ściągnął ze mnie mało modną, wyciągniętą bluzę, biustonosz. Zaczął muskać każdy kawałek mojego nagiego ciała. Jak ta dziewczyna mogła powiedzieć, że jest słaby w łóżku?
Ułożyliśmy się w wygodnej pozycji na antresoli. Było mi dobrze. Z nim wszystko wydawało się lepsze. Zniknęłam gdzieś w zakamarkach białej pościeli, by za chwilę znów się pojawić cała w skowronkach. David opadł na puchową kołdrę, nie kryjąc zadowolenia. Uśmiechał się od ucha do ucha, a ja nie mogłam cieszyć się jego widokiem tuż obok mnie. Ciągle nie dowierzałam, że udało mi się go spotkać. Jeszcze kilkadziesiąt dni temu, nie miałam pojęcia, że istnieje ktoś taki jak on. Nigdy nie byłam fanką piłki i nie interesowałam się piłkarzami. Los jednak chciał, żeby stanął na mojej drodze – z tą nonszalancją w głosie, rozczochraną czupryną na głowie i najpiękniejszym uśmiechem na Ziemi. Trafiłam na dar od Boga i o mało co, a przepuściłabym go przez palce. W ostatniej chwili uratowałam, to co jest teraz najważniejsze w moim życiu. Zakochuję się w nim z każdą nową minutą coraz bardziej. Gdy jest blisko, moje serce wydaje się wyskakiwać ze swojego miejsca. Jestem taką szczęściarą.
- Uwielbiam Cię, Milo Dobravkowa. Każda sekunda spędzona z Tobą jest jak najlepsza godzina mojego życia przed Twoim przybyciem. A teraz, będę Cię miał na co dzień. Tylko dla siebie. Łóżko będzie Tobą pachniało. Będziesz przypalać jedzenie w kuchni. Twoje perfumy będą roznosiły się po całym salonie. Boże, świadomość że będziesz tam, gdy się obudzę przyprawia mnie o jakieś dziwne uczucie w żołądku.
- Będziesz wymiotował? – zażartowałam.
- Nie, głuptasie. To miłość.

Miłość. 

6 komentarzy:

  1. Też zaczynam dostrzegać jakiś sens w końcu. I dostrzegam, że zarówno Mila, jak i David mają wielkie serca. W końcu to nie jest łatwe wybaczyć, nie jest też łatwo pokonać siebie i zrobić coś wbrew temu, co mówiły wszelkie znaki na niebie i na ziemi. Szczerość to podstawa, tak oczywiste i tak trudne do realizacji zarazem. Może teraz będzie lepiej, bo w końcu trudno sobie wyobrazić, żeby David chciał się na Mili odegrać. On nie jest takim człowiekiem, a ja mocno w to wierzę. I wierzę też w Milę, że pokona wszystkie przeciwności losu i będzie tak po ludzku szczęśliwa, a nawiązując do mojego komentarza pod poprzednim rozdziałem to tak, jakbym... wierzyła trochę w samą siebie, którą w tej bohaterce odnajduję. Dziękuję za wszystko.

    Pozdrawiam♥
    [tytanowe-serce]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mila i David - nie wiem, czy mają wielkie serca, ale na pewno z wielkim doświadczeniem i ogromem ran. Mila postanowiła w końcu być szczera i jak na razie, chyba jej się opłaciło.
      Ja też wierzę w siebie, dzięki Mili - może jest dla nas, niezdecydowanych wariatek, jakaś nadzieja? :D

      Również pozdrawiam!

      Usuń
  2. Dziękuję ci za ten odcinek, naprawdę. Po dziesiątej części można powiedzieć, że byłam nieco załamana i sądziłam, iż wszystko przekreślone, a na jakieś pogodzenie Mili i Davida przyjdzie nam czekać do drugiej części, dlatego mile mnie zaskoczyłaś, a także zrehabilitowałaś Milę, za co jestem wdzięczna.

    Cieszę się, że dziewczyna zdała sobie sprawę z tego, co zrobiła Davidowi, przyznała się do błędu, wyjaśniła sytuację i potrafiła pokłaść po sobie uszy. Z drugiej strony w pewnym sensie wiem, co przeżywał David. Oddał jej serce, mając nadzieję, że dobrze się nim zaopiekuje, zaś ona zadała mu bolesny cios, dlatego to przyjście do mieszkania Mili musiało być ciężkie. Pewien po części nie chciał nawet słuchać jej tłumaczeń, bo widział, co widział i to mu wystarczało do ocenienia sytuacji właściwie.

    Ta jego propozycja nawet i mnie zaskoczyła, ale później chwilę pomyślałam i stwierdziłam, że go niejako rozumiem i to nie jego wina, iż szczerze się w niej zakochał i chce zrobić wszystko, by tylko mieć ją przy sobie, żeby przypadkiem znowu nie zbłądziła.

    Nie chcę końca tej historii, bo jednocześnie cieszę się i obawiam drugiej części głównie za sprawą tajemniczego Sorena. Chcę dla Mili i Davida wiecznego szczęścia oraz namiętnej miłości i tylko tyle. Zastanawiam się, jakie ty zaplanowałaś dla nich zakończenie.

    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co jak co, ale o Mili nie można powiedzieć, że nie jest szczera. Dobrze wiedziała, co zrobiła i nie próbowała owijać Davida w bawełnę. Może też dlatego David dał jej szansę.

      Zakończenie będzie dość... niespodziewane? :)

      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. oooo jak to wspaniale, ze się pogodzili :)

    OdpowiedzUsuń

Każda opinia zostawiona pod rozdziałem jest dla mnie przeogromnie ważna - to znak, że to co robię jest coś warte. Dlatego też staram się odpowiadać na każdy komentarz - czasami wychodzi mi to płynnie, czasami trzeba trochę poczekać. Dziękuję serdecznie za każde słowo!