Gdy
rano otworzyłam oczy dotarło do mnie, co się stało ubiegłego dnia. Leżałam
zwinięta w ramionach Luiza i ganiłam się w myślach za swoją głupotę. Poszłam do
łóżka z facetem, którego znam od ledwo dwóch miesięcy. Co z tego, że sprawiał,
że w jego otoczeniu totalnie dostawałam bzika, że ciężko było mi przełknąć
ślinę, a w brzuchu czułam bliżej niezidentyfikowane obiekty. Był tylko chłopakiem z przed wejścia do klubu.
Zdecydowanie za wcześnie na dobieranie mu się do spodni. Wyszłam na łatwą i
wcale nie zdziwiłabym się, gdyby teraz mnie zostawił.
- Zastanawia mnie fakt, dlaczego zawsze spotykamy się u Ciebie –
powiedział po chwili gładzenia moich włosów.
- Rzeczywiście. Nigdy nie byłam w Twoim domu.
- Niegrzecznie z mojej strony. – pocałował mnie w czoło i podniósł
się z pozycji leżącej – Czas to zmienić.
David
miał w sobie coś takiego, że gdyby tylko chciał, każda kobieta całowałaby go po
stopach. Był miłym i kochającym mężczyzną, ale nie dawał sobie wchodzić na
głowę – miał szczyptę zacięcia, potrafił posługiwać się ironią. Dla mnie był
ideałem. Tyle, że już raz porwałam się na flirt z kimś, kogo znałam zaledwie
parę chwil i nie wyszło mi to na dobre.
- Zbieraj się. Zabieram Cię na wycieczkę.
Zwlekłam
się niechętnie z drabinki i powędrowałam do prysznica. Stałam tam z dobre 10
minut zanim dotarło do mnie, że trzeba się umyć. Wysuszyłam włosy i nałożyłam
niezbyt dokładny makijaż, a potem naciągnęłam na siebie jakąś dresową sukienkę
i oznajmiłam mało entuzjastycznym tonem, że jestem gotowa. Mój towarzysz nawet
w ciuchach, których świeżość można by było kwestionować, wyglądał niezwykle
seksownie. Przytrzymał mi drzwi, gdy wychodziłam i nawet pofatygował się je
zamknąć. Kiedy wyszliśmy z kamienicy chwycił mnie za rękę, a ja poczułam się
jak totalna nastolatka, która pierwszy raz ma chłopaka. Nasza znajomość pędziła
w ekstremalnym tempie.
Brazylijczyk
wyciągnął z kieszeni mały srebrny kluczyk i nacisnął przycisk. Czarne, sportowe
auto zapiszczało delikatnie, a mnie trochę sparaliżowało. No tak – zapomniałam,
że piłkarze mają multum pieniędzy i nawet mój dziadek – motocyklowy biznesmen,
nijak może się z nimi równać.
Jak
przystało na dżentelmena – otworzył mi drzwi, a ja z niepewnością usiadłam na
skórzanym fotelu. Bałam się czegokolwiek dotknąć, bo pewnie radio w tym cacku
kosztowało tyle co wykupienie mojej kawalerki. Zrobiło mi się wstyd, że kazałam
mu przebywać w tak okropnym otoczeniu, kiedy zapewne on posiada willę z
czterema basenami. I nie pomyliłam się zbytnio – jego mieszkanie znajdowało się
w dzielnicy, która należała do grona „najdroższych apartamentów świata”. Czynsz
tutaj wynosił grubo ponad moje możliwości finansowe. Dodatkowo jego lokum
znajdowało się na samej górze, co czyniło go pent-housem, a więc jeszcze
podnosiło jego atrakcyjność. Kiedy winda się zatrzymała, wpadliśmy prosto do
ogromnego salonu urządzonego surową ręką – od razu było widać, że nie mieszka
tutaj żadna kobieta. Wielki telewizor wisiał na grantowej ścianie tuż
naprzeciwko ogromnej, czarnej kanapy. Żadnych obrazów, jedynie koszulki z
autografami oprawione w anty-ramy i niezliczone ilości zdjęć z meczów, wyjazdów
czy zgrupowań. Pokój połączony był z kuchnią przez co swobodnie można było
gotować i jednocześnie rozmawiać z gośćmi.
- I jak Ci się podoba? – zapytał po chwili napiętej ciszy. Stałam
dokładnie na środku i próbowałam nie otwierać buzi ze zdziwienia. Nawet nie
chciałam wiedzieć, ile to wszystko musiało kosztować.
- Czuję się zawstydzona – wydukałam zupełnie pozbawiona wszelkich
argumentów. Luiz podszedł do kuchennego blatu i wyciągając grube szkło, nalał
do niego wody.
- Czym? – podał mi szklankę i przytulił do swojego ramienia.
- Jakby to powiedzieć… Jesteś milionerem, a ja dopiero teraz zdałam
sobie z tego sprawę.
To
znowu nie ja byłam gwiazdą w związku – dobitnie zostało mi to uświadomione. To
jego znał cały świat. To jego szanowali, podziwiali. Prosili o autografy,
lubili, dla setek ludzi był idolem. Miał niezliczone zapasy pieniędzy – pewnie,
gdyby chciał, mógłby się w nich kąpać. A ja po raz kolejny byłam tylko Milą
Dobravkową. Nikim więcej.
- Przeszkadza Ci to? – jego zmartwiony ton wzbudził we mnie wyrzuty
sumienia. Jestem zła, bo jest bogaty? Bo ciężką pracą odniósł sukces? Jestem
zła, bo to nie ja jestem najważniejsza? Totalna egoistka.
- Wstyd mi trochę, że zmuszałam Cię do przesiadywania w mojej
komórce.
- Twoja komórka bardzo mi się podoba. – złożył pocałunek na moim
czole – Może zobaczymy sypialnię? – wplótł palce w moją dłoń i zaprowadził po
kilku stopniach do nieco mniejszego pomieszczenia. Miało ściany pokryte
realistyczną imitacją cegłówki i szary dywan. Wielkie łoże przykryto przyjemną,
pluszową narzutą, a wielkie okna zasłaniały ciemne rolety.
- Pięknie tutaj. – nie potrafiłam ukryć rozgoryczenia. Przytłaczał
mnie ten luksus. Chciałam wrócił do mojej antresoli, zawinąć się w koc i nikomu
nie pokazywać.
David
usiadł na skraju łóżka i poklepał miejsce obok siebie. Posłusznie je zajęłam i
przytuleni położyliśmy się wzdłuż puchowej patchworki.
- Znikła moja Mili. Coś ją trapi, prawda?
Nie
byłam w stanie powiedzieć mu, jak bardzo źle się czuję w tym całym modnym
wnętrzu. Był taki ucieszony, kiedy mnie tu wiózł. Miał tyle entuzjazmu. Nie
miałam serca, by teraz to wszystko zniszczyć. Dlatego się rozbeczałam – idealny
zamiennik na wyznanie prawdy. Brawo Mila.
- Nie czujesz się tutaj dobrze, o to chodzi? – piłkarz chwycił moją
twarz w dłonie i zmusił mnie bym popatrzyła mu prosto w oczy. Pokiwałam
znacząco głową, a on przytulił mnie mocno do swojego torsu. Czułam jak szybko
bije mu serce.
- Nie chcę byś mnie źle zrozumiał – wyjąkałam pociągając nosem – Ty
masz tyle pieniędzy… Ludzie będą mówić. Zawsze mówią. Nie chcę być kolejny raz
dodatkiem do dobrego dania. Nie chcę być sałatką David.
- Nie jesteś sałatką. – zaśmiał się – Nigdy nią nie byłaś głuptasie.
Leżeliśmy tak przez dobrą godzinę zanim postanowiliśmy coś ze sobą
zrobić. Brazylijczyk ugotował pyszny obiad, chwaląc się, że to danie robi
furorę w jego rodzinie i na pewno mi zasmakuje. Włączył telewizję i
obejrzeliśmy wiadomości. A potem wzięliśmy prysznic – ciepły, przyjemny
prysznic w kabinie wielkości całej mojej łazienki.
- Wiesz, że z Sarą nigdy nie brałem wspólnej kąpieli? A byliśmy parą
przez 8 lat.
- Więc, jestem pierwszą dziewczyną w Twoim prysznicu? – zażartowałam
- Pierwszą i ostatnią.
Zawinęłam
się w śnieżnobiały ręcznik i podreptałam do swojej torebki, by sprawdzić
telefon. Miałam dobre przeczucie, gdyż na wyświetlaczu pojawił się mały
kwadracik oznajmiający odebraną wiadomość.
„Moglibyśmy się spotkać?” – przeczytałam
na jednym oddechu. Zdębiałam. Nadawcą był Felix. Kilka razy zamrugałam, aby
upewnić się że nie mam przewidzeń. W dalszym ciągu na górze ekranu widniało
jego imię. Mała iskierka gdzieś po środku klatki piersiowej znowu zaczęła się
tlić – ta resztka ogniska miłości, która wczoraj została ugaszona, zdołała
znowu wzniecić się z niczego.
- Co robisz? – ręce Davida zawinęły się na moim brzuchu. Ukradkiem
schowałam telefon z powrotem do torebki i odwróciła się do niego przodem.
- Sprawdzałam pocztę, ale nic ciekawego.
- To dobrze, bo przygotowałem dla Ciebie coś interesującego. Tylko
musisz się ubrać, bo wychodzimy.
Pośpiesznie
założyłam na siebie to, co wcześniej i spinając włosy w kucyk, ruszyłam za
Brazylijczykiem. Wsiedliśmy do samochodu i odbyliśmy krótką podróż tuż pod mury
stadionu. Nie mogłam spojrzeć na jego twarz – na pewno był na niej wyrysowany
uśmiech od ucha do ucha, ale nie potrafiłam cieszyć się z nim, kiedy w moim
małym sercu tliła się głupia nadzieja. Bałam się, że to on może skrzywdzić mnie
– a to ja mogłam skrzywdzić jego. Chciałam grać pierwsze skrzypce w związku? To
je gram. Teraz tylko ode mnie zależy jak długo będzie słychać muzykę.
- To dzięki temu stadionowi
jesteśmy w tym miejscu, w którym jesteśmy. Dzięki niemu Cię spotkałem – szepnął
wprost do mojego ucha i skradł pocałunek. Chwycił moją dłoń i pociągnął wprost
do wejścia. Recepcjonista uśmiechnął się i miłym gestem zaprosił nas do środka.
Nie minęła chwila, a minęliśmy mury szatni.
- Jeszcze nigdy nie przyprowadziłem do przebieralni żadnej dziewczyny.
– usiadł na skórzanej ławie i poklepał swoje kolano.
- A więc to tutaj wszystko się zaczyna? – rozglądnęłam się po
pomieszczeniu. Świeżo wyprasowane koszulki wisiały na wieszakach w każdym
przedziale z osobna. Miejsce Davida znajdowało się tuż przy kapitanie, mimo że
przybył to klubu tak niedawno. To pokazywało jak wiele znaczy dla władz i jak
dobrym musi być zawodnikiem. Przystanęłam przy koszulce Thiago Silvy.
- Pamiętasz tego opryskliwego faceta z przed klubu? – Luiz chwycił
mnie w pasie – To właśnie Silva. Mój przyjaciel z dzieciństwa.
- Przeuroczych masz przyjaciół. – zażartowałam i złożyłam pocałunek
na jego policzku.
Był
znacznie lepszy ode mnie. Ja grałam w podwójną grę – do końca nie wiedziałam,
czy go kocham, czy nie. On był czysty, prawdziwy – znał swoje uczucia i wcale
ich nie krył. A ja dałam mu nadzieję. Zniszczyłam przyjaźń, która między nami
była. Pozwoliłam by mnie pokochał, kiedy sama nie byłam jeszcze na to gotowa.
Teraz już za późno na powrót do tamtej relacji. David wpadł, Felix pragnie się
spotkać. A czego chcę ja?
Tak czułam, że to dziś. I nie zawiodłam się ani trochę. Nosi mnie dziś strasznie, a po wczorajszym meczu meldowałam się na Twoim blogu kilka ładnych razy dla pewności. Uff od czego zacząć. W Mili urzeka mnie jej poczucie małości wobec tego wszystkiego co ma David. Ona jest taką kruszynką, którą on będzie chciał chronić przed światem. Zrozumiałe, że mimo wszystko obawia się tego co ludzie powiedzą. A on... Jezu, jak on ją kocha :') tylko w tej sytuacji nie wiem czy mu to na dobre wyjdzie. Jeżeli ona zacznie ukrywać sprawy związane z Felixem to skutki mogą być opłakane. Fundamentem dobrego związku jest szczerość, tak mówią, ale tu wydaje się to sprawdzać. Bez szczerości nie ma miłości, albo jest miłość jednostronna i dużo złamanych serc po drodze. Tego sobie nie życzymy, nie, nie, nie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam najserdeczniej na świecie i dziękuję za ten rozdział dzisiaj, jakoś mi po przeczytaniu lepiej :*
[simple-reaction]
Mila zawsze lubiła się uwłaczać i stawiać na przegranej pozycji. Luksusowe życie Davida, o którym do tej pory nie zaprzątała sobie głowy, sprawiło, że jeszcze bardziej pogłębiła swoje poczucie niższości.
UsuńJeśli chodzi już o sprawy ich związku - z pewnością trochę namieszają - i ona, jak i on ;)
A sport ostatnio dostarcza tak wiele nerwów, że pewnie zejdę na zawał przed końcem września.
Pozdrawiam gorąco :*
Rozumiem nieco to przytłoczenie, z jakim spotkała się Mila po wizycie u Davida. W końcu zamiana małego mieszkanka na wielki apartament to nie nic takiego. Gdy chłopak przychodził do niej pewnie nie myślała o tym, ile zarabia, jakim samochodem jeździ, jak wygląda miejsce, w którym zamieszkuje, więc przeżyła pewien szok, zderzyła się z rzeczywistością, którą niejako odepchnęła na bok. Przyzwyczaiła się do swojego Davida popijającego z nią tanie wino, przychodzącego się pośmiać i porozmawiać od serca i w tym wszystkim gdzieś umknęło jej, że faktycznie jest on sławnym piłkarzem grającym w jednym z lepszych klubów Europy.
OdpowiedzUsuńDavid chyba też poczuł się nieco dziwnie, gdy ujrzał reakcję Mili. Cieszył się, wioząc ją do mieszkania, tryskał dobrym humorem, lecz gdy ujrzał jej zakłopotanie i on sam momentalnie posmutniał.
To słodkie, że chciał w jakiś sposób "zrekompensować" to małe niepowodzenie niespodzianki i chyba udało mu się. Ten obiad, prysznic, wyznania, wycieczka na stadion. Widać, jak bardzo zaczyna mu na niej zależeć i chciałabym móc powiedzieć, że również vice versa, ale niestety Mila ma jakieś "ale", a uczucia stają się chyba jednostronne. Niepokoi mnie ta sytuacja oraz wiadomość od Felixa, bo przeczuwam, że się z nim spotka, a nie chcę, żeby David skończył ze złamanym sercem.
Oby moje niepewności okazały się nieprawdziwe.
Pozdrawiam :*
To prawda - dla Mili ta cała nowa sytuacja związana z "odkryciem" bogactwa Davida sprawiła, że poczuła się zupełnie mała. Luiz sprawiał, że czuła się wyjątkowa, ale to wszystko sprowadziło ją na Ziemię.
UsuńFelix, chociaż nie tylko on - mocno zamieszają w ich relacjach.
Pozdrawiam również :*
A niech ten Felix idzie do diabła! David i Mili :)
OdpowiedzUsuńJeszcze trochę trzeba będzie poczekać na to, by poszedł do diabła ;)
UsuńNie lubię ludzi niezdecydowanych. Wątpliwości Mili są niedorzeczne, najpierw twierdzi, że nie ma zamiaru być "dodatkiem", a później wyrywa się ku Felixowi, który sobie łaskawie o niej przypomniał i raczył wysłać tego nieszczęsnego sms-a. Właśnie, czego ta dziewczyna w końcu chce? Przecież ona sama tego nie wie.
OdpowiedzUsuńA wiesz, że coś z tą jesienią jest? Zmiana pogody, depresja, czy cuś, zero motywacji do robienia czegokolwiek;)
Ściskam!
Mila to strasznie niezdecydowana osoba i też mnie wkurza. Ale życie byłoby zbyt nudne, gdyby główna bohaterka była złotym wzorem do naśladowania. Jedno jest jednak pewne - kiedyś w końcu się zdecyduje. :)
UsuńNie lubię jesieni - zawsze wprawia mnie z zły nastrój. Chociaż to zwycięstwo Polaków wczoraj, sprawiło, że na chwilę zapomniałam o tej cholernej porze!
Buziak :*