Kiedy kładłam się spać, po szóstym dniu od pocałunku, dalej nie
potrafiłam rozgryźć, co tak naprawdę dla mnie znaczył. Zawinęłam się w koc i
tępo spoglądałam w pęknięcia na białym suficie. Nie wiedziałam, czy to co czuję
do Davida było na tyle mocne, abym mogła w pełni poświęcić się temu związkowi i
zostawić w tyle Felixa. Bo coś do niego czułam na pewno. Gdy pojawiał się
blisko, piekła mnie skóra, a oddechy nie były już taką monotonną czynnością.
Ale czy można to było nazwać zakochaniem? Przez tę całą sytuację cierpiałam na
bezsenność. Mało jadłam, nie odzywałam się do nikogo. Za wszelką cenę starałam
się uporządkować wszystko w głowie, bo przecież nie całuje się z kimś, tak
namiętnie bez powodu.
Zanim spostrzegłam było już po szóstej. Zwlekłam się z antresoli i
wykonawszy wszystkie poranne czynności, z wielką niechęcią pognałam na zajęcia
z Durandem.
- Kobieto, ile ja się przez Ciebie nerwów najadłem – wściekły ton
Auriela idealnie nadawał się na powitanie.
- Daj spokój. Nie byłeś jedyny. Musiałam sobie trochę poukładać w
głowie – zbyłam go i zajęłam miejsce w najbardziej odległym rzędzie. Nie miałam
ochoty na ukradkowe spojrzenia eks. Już wystarczająco dużo przysporzył mi
problemów.
Rozłożyłam
swój notatnik i zerknęłam w jego stronę. Stał na wysokości pierwszego schodka i
bawił się guzikiem przy kapsie marynarki. Zapuścił lekki zarost, przez co
wyglądał w końcu na swój wiek. Zaczął przemawiać spokojnym tonem i nic nie
wskazywało na to, że jeszcze o mnie pamiętał. Traktował mnie niczym zwyczajną
studentkę – nie ukrywam, trochę mnie to bolało. Ale i dzięki jego zachowaniu w
końcu podjęłam decyzję – skoro on ruszył naprzód, to i ja muszę.
Wykład zakończył się niezbyt ciekawym monologiem, którego głównym
tematem była nasza niesubordynacja i słaby poziom przeprowadzonych wywiadów.
Cały Felix – wiecznie niezadowolony i samolubny. Jak ja mogłam wytrzymać z
takim człowiekiem
- Twoja rozmowa była nad zwyczaj ciekawa. Wybijała się na tle innych
– rzucił w moją stronę, kiedy szykowałam się do wyjścia. Zamurowało mnie.
Pierwszy raz od dawna powiedział mi coś miłego. Coś, co nie było oskarżeniem,
krytyką, nie zadawało bólu. Wręcz przeciwnie – było komplementem.
- Teraz nagle doceniłeś mój kunszt?
- Zawsze dobrze pisałaś. W tym jednym aspekcie nigdy nie zmieniłem,
ani nie zamierzam zmienić zdania. – spojrzał prosto w moje niebieskie tęczówki
i uśmiechnął się delikatnie. Na tę jedną, jedyną chwilę znowu zobaczyłam w nim
„mojego” ukochanego. Nie człowieka instytucję, ale faceta, który gotów był
kochać. I po raz kolejny nie wiedziałam już nic.
- Wróżę Ci świetlaną przyszłość – odezwał się po chwili ciszy – Masz
dopiero 21 lat, a już widać w Tobie rasowego dziennikarza. Tylko nie zbaczaj z
kursu, idź prosto przed siebie.
Brzmiało
jak pożegnanie. Jak słowa, które chciał mi powiedzieć już od dawien dawna. I
chyba było to pożegnanie – takie na jakie zasłużyłam, nie w ogniu wyzwisk i
przykrych prawd, ale takie przepełnione najczystszą aurą. W którym to ja gram
pierwsze skrzypce, a nie jego kochanki. Chyba pierwszy raz odkąd go poznałam,
poczułam się w pełni czysta – bez uczuć, skaz i ran. Rzeczywiście mogłam iść na
przód i nie zbaczać z kursu, a Felix ze stopnia zdrajcy, awansował na miano
mentora. Więc nie psując tej przyjemnej chwili, uśmiechnęłam się tylko i
wyszłam z auli. Z kieszonki dżinsów, wyjęłam małe urządzenie i odszukałam
znajomy numer.
- Wolny?
- Dla Ciebie zawsze.
- Za 30 minut u mnie?
Drogę
do domu pokonałam nadzwyczaj szybko. Uporałam się z zepsutym zamkiem w drzwiach
i rzuciłam torebkę na stolik stojący w czymś w rodzaju małego przedpokoju,
chociaż tak naprawdę nie posiadałam czegoś takiego jak przedpokój. Rozebrałam
buty i hurtem ściągnęłam z siebie ubranie, by móc przebrać się w coś
swobodnego. Dla niego nie musiałam się stroić – doskonale to wiedziałam. Lubił,
kiedy miałam na sobie dresowe spodenki i bawiłam się kantem starej koszulki,
która kiedyś należała do mojego taty. Wyciągnęłam z szafki dwie lampki do wina
i podążyłam w stronę barku. Ostatnio uzupełniłam zapasy o kilka nowych trunków,
więc postanowiłam wypróbować czegoś nowego – nalałam trochę wódki i dopełniłam
resztę sokiem z bzu. Pamiętałam, że mama zawsze używała bzu do przyrządzania
konfitur, które tak bardzo lubiłam. Ja niestety dodawałam go do mniej
bezpiecznych przysmaków.
Usłyszałam
dzwonek. Niczym cała w skowronkach, podbiegłam do drzwi i rzuciłam się na
swojego gościa.
- Czemu zawdzięczamy taki entuzjazm? – zażartował całując mnie w
czoło. Chwycił mnie za nogi i zaniósł do pokoju. Kiedy już dotknęłam stopami
podłogi, spojrzałam prosto w jego oczy i rozpłynęłam się. Gdy był tak blisko,
zachowywałam się zupełnie jak idiotka. Z maślanym wzrokiem, chichotem i
przesłodzonym głosem. Tak, zdecydowanie byłam zakochana.
- Widzisz. Dzisiaj nastał przełom.
Chwycił
w dłoń kieliszek i przysunął go do nosa. Nie lubił tego zapachu, ale i tak
skusił się na łyk. Na jego twarzy wyrysował się grymas zaskoczenia. Nie
podejrzewał, że coś o tak nieprzyjemnej woni może być tak smaczne. Usadowił się
na swoim miejscu na kanapie i prześwidrował mnie wzrokiem.
- Ostatnio dokonujesz samych przełomowych rzeczy.
- Jestem wolna. Wolna od Niego, David – zajęłam miejsce tuż obok
piłkarza. Ten przerzucił rękę przez moje ramię i przyciągnął mnie do siebie.
Znów dzieliły nas centymetry, a ja mogłam poczuć zapach wódki, którą przed
chwilą miał w ustach. Przygryzłam dolną wargę, a on pocałował mnie w policzek. Czułam
się niczym bohaterka zbytnio przesłodzonej komedii romantycznej, ale zupełnie
mi to nie przeszkadzało. Nasz romans rozkwitał, a ja promieniałam ze szczęścia.
- Wiesz. Bardzo się cieszę, że podeszłaś wtedy do nas przed klubem –
odgarnął kosmyk z mojego czoła – Inaczej dalej żyłbym wspomnieniami o Sarze.
- A już nie żyjesz?
Spojrzał
na swoją dłoń, a potem wplótł ją w moją jakby była to zupełnie codzienna
czynność.
- Teraz tworzę nowe wspomnienia. Z Tobą Mili.
Czy nie
każda dziewczyna chciałaby usłyszeć takie słowa od mężczyzny? W dodatku,
takiego, który jest jej nową miłością? Nie wiem czym sobie zasłużyłam na takie
szczęście, ale musiałam chyba podziękować temu komuś u góry.
- Lubię Cię. – wzięłam łyk drinka – Bardzo Cię lubię. – wstałam i
biorąc paczkę papierosów skierowałam się w stronę balkonu. Tak jak
podejrzewałam, Brazylijczyk podążył za mną. Nie był zadowolony z widoku mnie
trzymającej tytoń z ustach, ale nie skomentował tego żadną kąśliwą anegdotką.
- Też Cię lubię. – podszedł trochę bliżej – Ale mogłabyś nie wkładać
do ust czegoś, co zniechęca mnie do całowania Cię po nich.
Cały
pieprzony Luiz – potrafi zniechęcić człowieka nawet do jego najbardziej
ulubionej rozrywki. Zgasiłam tlący się rulonik i uśmiechnęłam się łobuzersko.
- Znacznie lepiej – szepnął mi wprost do ucha, a potem złożył
pocałunek na przestrzeni tuż za nim. A potem na szyi. Drażnił się ze mną, choć
wcale nie okazywałam swojego zniecierpliwienia. Dotknął opuszkami palców mojego
policzka. Spojrzał prosto w oczy i zatrzymał się na chwilkę.
- Lubisz mnie? – spytałam próbując opanować chęć rzucenia się na
niego.
- Bardzo. – chwycił mnie w talii i pociągnął do środka.
Moje
małe mieszkanko od teraz musiało być dzielone już nie na jednego człowieka, a
dwóch. David uśmiechnął się nonszalancko i przyparł mnie do białej ściany
salonu. A potem pocałował – w końcu. Namiętnie, czule – nie tak jak Felix,
który był oziębły, ale jak przepełniony brazylijskim duchem dzieciak. Jego ręce
powędrowały pod bluzkę i już wiedziałam, co się za chwilę wydarzy. Pozwoliłam
mu na ściągnięcie ze mnie spodenek. A i on nie pozostawał w tyle. Nie minęła
chwila, a zostaliśmy w samej bieliźnie.
- Jesteś taka piękna. – położył dłoń na moim ramieniu i zsunął z
niego ramiączko biustonosza. Atmosfera gęstniała z każdą sekundą. Tak bardzo
chciałam go mieć tylko dla siebie – każdy mięsień wyrzeźbiony na jego torsie,
każdy loczek na jego głowie, każde mrugnięcie i uśmiech. Sprawiał, że
wariowałam. A gdy kazał mi wejść na barana i wdrapał się ze mną na antresolę –
wpadłam po uszy. Po raz kolejny. I tylko błagałam w myślach, by znowu mnie nie
skrzywdził. Bo tego już bym nie zniosła.
Powinnam teraz czytać "Ludzi bezdomnych", ale tego nie robię, bo czytam rozdział u ciebie. Komentarz znowu będzie krótki, ale co tu dużo mówić - i David, i Mila uporali się już ze złamanymi sercami i są gotowi na związek. Na bycie razem. I nic, tylko się cieszyć, chociaż podejrzewam, że dopiero teraz się zacznie :)
OdpowiedzUsuń"Ludzie bezdomni" są do kitu - nigdy nie lubiłam tej lektury. I masz rację. Dopiero teraz zacznie się prawdziwe piekło.
UsuńGeneralnie chyba najtrudniejsze mają już za sobą i dobrze. Zasługują na szczęście, na taką wolność, pozwalającą dokonywać nowych wyborów. Niesamowicie cieszy mnie ta już całkiem profesjonalna relacja pomiędzy Milą a Felixem. Mam nadzieję, że kiedy Felix dowie się o tym związku Mili z Davidem to nie będzie za wszelką cenę usiłował zrobić jej na złość i zepsuć... Chociaż niestety to by było w jego stylu. Chwilowo jednak cieszmy się chwilą :D wszystko jest tak jak być powinno, niech tak już zostanie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
[simple-reaction]
Felix odbędzie jeszcze jeden, ale za to bardzo istotny epizod w życiu Mili, który będzie miał poważne konsekwencje i zmieni jej życie. Masz rację - trzeba cieszyć się trwającą chwilą :D
UsuńIle ja się na taki obrót spraw naczekałam!
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że Mili w końcu uda się pozbyć Duranda z życia raz na zawsze i nie pomyliłam się, a do tego to ona odchodziła w chwale, z wysoko uniesioną głową. Felix musiał gotować się w środku przyznając jej, że wywiad zrobił na nim wrażenie, o tym komplemencie nie wspomnę. Powinna zaśmiać mu się w twarz, swojej byłej przyjaciółce także. Pomimo tego, iż mocno ją oboje zranili, ona podniosła się i dzielnie stawiła czoło przeciwnościom, a w końcu wygrała, ułożyła sobie życie na nowo. Moim zdaniem nawet lepsze życie.
Podoba mi się ta swoboda, która panuje pomiędzy Milą a Davidem. Ona wie, że nie musi się stroić, malować, przebierać, paradować z dekoltem do pasa, żeby mu się podobać. On uwielbia ją taką, jaka jest i takie związki są najlepsze. Muszę przyznać, że nie spodziewałam się takiego obrotu sytuacji, ale widać oboje uporali się już z toksyczną przyszłością i podjęli decyzję o ruszeniu naprzód. Życzę im jak najlepiej, żeby faktycznie żadne nie skończyło z ponownie złamanym sercem
Pozdrawiam :*
Mila nie do końca pozbyła się Duranda ze swojego życia - ona oszukuje się, że jest inaczej, a tak naprawdę ciągle nosi go w sercu. Ale to już w dalszych częściach :)
UsuńDavid i Mila to naprawdę zgrana para i czuję, że stworzyłam związek, który nawet mi zaczyna się podobać. Rzeczywiście wszystko dzieje się w zawrotnym tempie, ale będzie działo się tak dalej, bo oni nie potrafią tworzyć relacji powoli i z rozsądkiem, co z resztą będzie miało konsekwencje :)
Omg!
OdpowiedzUsuńAż mi brak słów. Przeczytałam wczoraj zaległy rozdział i gdy doszło do pocałunku to mnie aż zatkało, ale tak! Ciesze się z tego powodu!
I bardzo dobrze, że skończyła z Felixem, bo ten facet na nią nie zasługuje. A ona i David to para idealna. Przecież oni tak do siebie pasują. Uwielbiam ten związek.
Pozdrawiam xx
Zrobiło się słodziutko, ale długo to nie potrwa :D
UsuńAle mam nadziej, ze będą po wielu trudnościach razem :) Wspanialy jest ten twój blog i ach ten David ♥
OdpowiedzUsuńWszystko się okaże :) Dziękuję bardzo za komplement
Usuń