- To ona? – jej słodki głos sprawił, że straciłam resztki pewności
siebie. Miała na sobie wysokie szpilki i czarny kostium. Zupełnie nie
przypominała Sary, której zdjęcia pojawiały się w Internecie. Ja, w swoim
szarym, przepoconym dresie i z niechlujną kitką uwiązaną na środku głowy mogłam
czyścić jej buty. Ona pasowała do tego wnętrza, ja nie.
- Jak dobrze, że jesteś. – David podszedł do mnie i skradł pocałunek.
Jego towarzyszka wyraźnie nie była zadowolona. Również nie pozostała w tyle i
wyciągnęła rękę w geście przywitania.
- Sara. – wymuszony, szeroki uśmiech przyprawił mnie o zawrót głowy –
Słodziutka jesteś.
- M-Mila – wypowiedziałam półgłosem modląc się w duchu, żeby zniknęła
stąd jak najszybciej. Nie potrafiłam się zachować, nie wiedziałam co ze sobą
robić. Przeprosiłam grzecznie i udałam się do garderoby, by jak najszybciej
pozbyć się mało gustownego odzienia. Ściągając z siebie spodnie nie miałam
pojęcia co na siebie włożyć. Żadna z moich rzeczy nie była nawet w połowie tak
seksowna, jak ubranie Madeiry. W dodatku moja zmęczona twarz nie nadawała się
na konkurowanie z jej idealnie dopieszczonym makijażem. Widać było, że
doskonale przygotowała się do walki. Bo pewnym było, że nie przyjechała do
Paryża tylko przez kłopoty z byłym chłopakiem. Chciała wrócić do Davida, a ja
nie stanowiłam dla niej żadnej przeszkody.
- Zawód dziewczyny piłkarza bywa trudny, co? – usłyszałam nagle za
sobą. Portugalka przystanęła przy wejściu opierając biodro o czarną framugę.
Spoglądała na swoje paznokcie jakby udając, że wcale mnie tu nie ma.
- Skupiam się na swoich studiach, nie na byciu czyjąś dziewczyną –
odgryzłam się i ubrałam pośpiesznie bluzkę. Nie przeszkadzało jej, że stałam
półnaga. Wręcz przeciwnie – chyba czuła satysfakcję, że to ja jestem postawiona
w trudnym położeniu, a ona góruje.
- Niedługo Ci się znudzi. – pierwszy raz na mnie spojrzała – Takie
życie jest wygodniejsze. Nie musisz pracować, masz co tylko chcesz, a David to
złoty chłopak.
- Aspiruję do czegoś większego, niż tylko przystawania.
- To nie przystawanie. – stanęła tuż przede mną, tak, że prawie
czułam jej oddech – To instytucja. W Londynie nazywają nas „WAGs”. Żony i
dziewczyny. Musisz nauczyć się istnieć w ten sposób. Inaczej szybko skończysz
poza linią boiska.
Brzmiało
jak groźba. Gdzieś między wierszami ukryła swój jad. Dała mi znać, że nie
jestem bezpieczna, kiedy widać ją na horyzoncie. W końcu to „nas” nazywają „WAGs”. Nie odpowiedziałam
na jej zaczepkę. Postanowiłam być mądrzejsza. Ominęłam jej wymowną sylwetkę i
udałam się wprost do salonu. Luiz siedział na kanapie i przeglądał coś na
telefonie. Wyglądał tak beztrosko – nie przeszkadzało mu towarzystwo byłej i
obecnej dziewczyny w jednym pomieszczeniu. Ale za to go przecież kochałam. Tak.
Kochałam go. I tak bardzo nie chciałam go stracić, że sama myśl wywiercała mi
dziurę w sercu. Felixa darzyłam wielkim uczuciem, ale nie mogło się to równać z
tym, co czułam teraz. Ta miłość bolała od samego kochania. Jej strata
wyrządziłaby katastrofę nie do opisania.
- Ucięłyście sobie pogawędkę? – zapytał, gdy zorientował się, że
zajęłam miejsce obok niego. Objął mnie w pasie i przyciągnął bliżej. Ciepło
jego ciała dawało mi ukojenie. Moje nerwy, wystawione na ciężką próbę, choć
przez chwilę mogły odpocząć skryte w cieniu jego czułości. Ile bym dała, by już
zawsze tak było.
- Można tak powiedzieć. – nie chciałam opowiadać mu o radach ex z
podwójnym znaczeniem. Z pewnością i tak by nie zrozumiał.
Dołączyła do nas Sara. Przysiadła na podłokietniku i zaglądając mu
przez ramię spojrzała na wyświetlacz urządzenia.
- Znalazłem Ci hotel. Niedaleko stąd, więc przynajmniej tymczasowo
będziesz niedaleko nas, dopóki Twoja mama się nie pojawi.
- Och. – wydała z siebie jęk zawodu – Jeśli się nie obrazisz –
spojrzała na mnie przez urywek chwili, po czym przeniosła wzrok na Luiza –
Wolałabym zostać tutaj. W Paryżu byłam tylko raz, kiedy zabrałeś mnie na rocznicę. Kompletnie nie znam tego miasta.
Wiedziałam,
że się zgodzi. Nie potrafił odmawiać. A już w szczególności nie jej. Wstałam i
podeszłam do wielkiego okna. Musiałam się powstrzymywać od wybuchnięcia
wiązanką nieprzyjemnych słów skierowanych pod jej adresem. Grała w otwarte
karty, a ja nie potrafiłam się bronić. Zero, jeden dla Sary.
- Mila, kochanie? – David podszedł do mnie i zmusił bym spojrzała mu
prosto w oczy.
- Nie ma problemu. – wymusiłam uśmiech – Ja przeniosę się do siebie.
Niebawem mam egzaminy i nawet to lepiej, bo skupię się tylko na nauce. –
blefowałam. Wiadome było, że moje myśli krążyć będą tylko wokół jednego wątku.
Ale on się zgodził. Bez słowa zająknięcia pomógł mi spakować kilka rzeczy i
osobiście podwiózł pod samą kamienicę. Gdy w milczeniu wchodziliśmy na górę,
zaczęły dopadać mnie ponure myśli. Sama przecież wystawiałam go jej na
pożarcie. Wyniosłam się, żeby mieli więcej czasu na wspominanie dobrych
momentów w związku.
- To góra dwie noce – powiedział postawiwszy torbę w przedpokoju.
Rozprostował kości i przytulił mnie mocno do piersi. – Wiem, że to trudna
sytuacja. Musisz mi zaufać.
- Ufam Ci. Gdyby tak nie było, nie poleciałbyś sam do Londynu. –
zaśmiałam się cicho. Bardzo chciałam, by nie przejmował się moim samopoczuciem.
Pragnęłam zachować obawy dla siebie.
- Tylko Ciebie kocham. – pocałował mnie w czoło – I nie pal tyle.
Kiedy wyszedł z trudem znalazłam sobie miejsce. Krzątałam się od kąta
do kąta z przerwami na papierosa. Chciałam napisać jakiś artykuł, ale
wychodziły marne wypociny niegodne nawet szmatławców dla kobiet. W końcu
zmuszona brakiem rozrywki, odpaliłam piracką kopię „Dobrej i złej miłości” i zatopiłam się w rzeczywistości Nat i jej
rozterek. Zawsze myślałam, że to ją właśnie będę grała w realnym życiu.
Tymczasem zostałam jeszcze bardziej frajerską wersją Jacoba. Tak, byłam
damskim, frajerskim Jacobem.
Gdy na ekranie pojawiły się napisy końcowe wciąż tkwiłam w świecie
wyimaginowanych wyobrażeń dotyczących tego, co może teraz robić chłopak,
którego kocham i jego eks. Gdyby nie dzwonek pewnie tkwiłabym na kanapie do
wieczora.
Podbiegłam
do drzwi z nadzieją, że spotkam za nimi mojego ukochanego. Jakie było
zdziwienie, gdy moim oczom ukazał się wysoki, śniady mężczyzna. Ten sam, który
zachował się opryskliwie przed wejściem do klubu, kiedy nie wiedziałam jeszcze
co to Paris Saint-Germain.
- Wpuścisz mnie, czy będziemy się na siebie gapić aż zajdzie Słońce?
– powitał mnie niezmiernie serdecznie i wpakował się do środka. Rozejrzał się
wkoło i zajął miejsce na sofie. Byłam zupełnie zszokowana jego zachowaniem.
- Przepraszam, my się znamy?
- Może nasza znajomość nie zaczęła się jakoś super sympatycznie, ale
przekonałem się do Ciebie. Tak w ogóle jestem Thiago. – podał mi rękę – Thiago
Silva.
- Mila – wydukałam niepewnym głosem.
- Przyszedłem tutaj jako przyjaciel Luiza. Znam go od dzieciaka i nie
mogę się nadziwić, jak łatwowiernym jest idiotą. – uderzył palcem kilka raz w
skroń – Doszły mnie słuchy, że Madame Madeira pojawiła się w mieście.
A więc
on też jej nie lubił. Co ta dziewczyna, miała w sobie, że tylko David
dostrzegał w niej dobro? Wyciągnęłam z paczki papieros i podchodząc do
otwartego okna dałam upust wszelkim emocjom.
- Zmanipuluje go. Wiem o tym. A wtedy go stracę. Na pewno go stracę.
– wciągnęłam dym głęboko w płuca i wypuściłam z impetem szarą chmurę. Thiago
dalej siedział na kanapie zupełnie niewzruszony moim wywodem.
- To co ty tutaj robisz dziewczyno? Powinnaś tam być i nie pozwolić,
by ta żmija go omamiła. Nawet nie wiesz, jak przy Tobie odżył. Znowu zobaczyłem
w nim mojego dawnego druha. A nie bankomat, którym zrobiła go Sara. Nie
wytrzymam jeśli znowu się zejdą. Zabiję ją gołymi rękami. A przypominam, że mam
dwójkę dzieci. Chcesz, by oglądały ojca zza krat?
- Może tylko histeryzujemy? – zapytałam, choć sama nie wierzyłam we
własne słowa – Przecież jest dorosłym facetem i dobrze wie, co robi.
- Malutka. – w końcu wstał i poklepał mnie po plecach – Widać, że jej
nie znasz. To zawodowiec. Kilka słówek i jego serce znowu stopnieje.
Thiago
wiedział o czym mówi. Znał ją dobrze. I wybitnie uświadomił mi, że moje obawy
są słuszne – że nie jestem tylko histeryczką, ale naprawdę mam się czego bać.
Bo go tracę.
Bezpowrotnie.
Kiedy tylko zobaczyłam te zdjęcie na fejsbuku, zauroczyło mnie, a teraz wchodzę na bloga, no i proszę, wystój jemu podporządkowany;)
OdpowiedzUsuńThiago jest mądrym człowiekiem i wreszcie uświadomił zagubionej Mili, co ma robić; i na pewno nie jest to usunięcie się na ten okres w cień. Teraz już wszystko należy do niej.
Mnie również to zdjęcie niezwykle urzekło, dlatego nie mogłoby być inaczej :)
UsuńThiago jest bardzo mądrym człowiekiem i myślę, że jego szczere słowa pobudziły trochę rozumowanie Mili.
Może to nie będzie dlugi komentarz. Napisze tylko, ze ten rozdzial jak zwykle wspaniale, cudo, czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie, został jeszcze tylko 1 rozdział i epilog :)
UsuńA przez moment przemknęło mi przez myśl, że może Sara wcale nie jest tą najgorszą, że może faktycznie po prostu potrzebuje pomocy i nie miała się do kogo odezwać.
OdpowiedzUsuńNa szczęście szybko przejrzałam na oczy i teraz oficjalnie nie znoszę panienki Madeiry a także stuprocentowo sympatyzuję się z Thiago. Mądry facet, dobrze zrobił przychodząc do Mili i wyjaśniając jej swój początkowy błąd. Gdyby nie to wiadro zimnej wody, który spuścił Mili na głowę, z pewnością nadal siedziałaby w swoim mieszkanku z założonymi rękoma, na odległość zastanawiając się, jakie zamiary naprawdę ma Sara.
A co Davida to w sumie nieco mi go żal, jest po prostu człowiekiem o zbyt wielkim sercu. Chciałby pomagać wszystkim dokoła, ale tym samym zbyt łatwo daje sobą manipulować. Wystarczyło, by Sara zrobiła z siebie nieszczęśnicę, a on już nieco odsunął Milę na drugi plan, mimo iż zapewniał ją o swojej miłości i całkowitym oddaniu. Mam tylko nadzieję, że ma na tyle oleju w głowie, że ponownie nie wpadnie w jej sidła.
Pozdrawiam :*
Niestety Sara nigdy nie zadzwoniłaby do Davida, gdyby nie miałaby czegoś określonego na celu. Mila ma niestety bardzo mało czasu (bo jesteśmy już prawie na końcu tej opowieści).
UsuńCo do Davida - rzeczywiście wykreowałam go na faceta o bardzo miękkim sercu. Mam tylko nadzieję, że nie zrobiłam z niego ciepłej kluchy.
Pozdrawiam :*
A to tak to. No cóż, był moment (nie ukrywam) kiedy rozumiałam Milę i jej rozterki i jej problemy i tak jakby trochę byłam nią. Ale coś mi się wydaje, że na tym koniec. Powinna walczyć. Może i łatwo mówić, ale Davida ma na każde skinienie, na każde zawołanie, miłość na wyciągnięcie ręki, a kiedy pojawia się ta, która w rzeczywistości jest na przegranej pozycji, tylko gra zwycięzcę, Mila się szybko zmywa i ulega. Nie podoba mi się jej zachowanie. Dopóki nie była pewna ile znaczy dla Luiza, wszystkie obawy zdawały się ją usprawiedliwiać. Teraz nie. Teraz musi wziąć się w garść i chociaż raz zawalczyć mimo wszystko.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam♥
[simple-reaction]
Mila to ciężki charakter - taki niedoprecyzowany. Można ją kochać i nienawidzić jednocześnie. Mnie też wkurza i nie jestem w stanie powiedzieć, dlaczego w taki a nie inny sposób, właśnie ją wykreowałam.
UsuńMoże uda się jej zawalczyć w ostatnim rozdziale ;)
Pozdrawiam!
Witam.
OdpowiedzUsuńKatalog Blogobranie, który reklamuje Twojego bloga, zamierza rozwinąć zakładkę Gwiazdy i fani. W związku z czym proszę o podanie do końca listopada pod >tą< zakładką informacji, o jakich sławach opowiada Twój blog.
Z góry dziękuję i pozdrawiam!
Luna
46 years old Physical Therapy Assistant Inez Ferraron, hailing from MacGregor enjoys watching movies like "Truman Show, The" and Rock climbing. Took a trip to Monastery and Site of the Escurial and drives a Navigator. zobacz
OdpowiedzUsuń